Pokój napotka na wiele przeszkód, w miarę jak będzie rozprzestrzeniać się z głębi twego wnętrza, aby objąć całe Synostwo i dać mu odpoczynek. Niektóre z tych przeszkód sam będziesz próbował przed sobą stawiać, a inne będą wydawały się pochodzić z rozmaitych źródeł - od bliźnich lub od różnych aspektów zewnętrznego świata. Jednak pokój łagodnie okryje wszystkie przeszkody, bez trudu rozprzestrzeniając się poza nie. Rozprzestrzenianie celu Ducha Świętego z twojego związku na inne związki, aby łagodnie przyprowadzić je do Niego, jest sposobem w jaki dostosuje On środki do celu. Pokój, który Duch Święty składa głęboko w tobie i w twoim bracie, spokojnie rozprzestrzeni się do każdego aspektu twojego życia, otaczając ciebie i bliźniego żarem promiennego szczęścia i spokojną świadomością całkowitej ochrony. A ty będziesz zanosił jego przesłanie miłości, bezpieczeństwa i wolności do każdego, kto zbliża się do twojej świątyni, w której czeka na niego uzdrowienie. Nie będziesz czekał, aby mu dać uzdrowienie, albowiem zawołasz go, a on tobie odpowie rozpoznając w twym wołaniu Wołanie w imieniu Boga. A ty przyciągniesz go i dasz mu odpoczynek, tak jak tobie był dany.
Dokonasz tego wszystkiego. Jednak pokój, który już tkwi głęboko w twym wnętrzu, musi najpierw urosnąć i rozwinąć się, a następnie przedostać się przez przeszkody, które przed nim umieściłeś. Dokonasz tego, gdyż wszystko, co zostaje podjęte z udziałem Ducha Świętego, jest dokańczane. Niewątpliwie nie możesz być pewien niczego, co widzisz na zewnątrz siebie, ale tego możesz być pewien, że Duch Święty prosi cię, abyś ofiarował mu miejsce odpoczynku, w którym będziesz odpoczywał w Nim. Duch Święty odpowiedział tobie i pojawił się w twym związku. Czyż nie chcesz odwzajemnić Mu teraz Jego łaskawości i utworzyć związek z Nim? Albowiem Duch Święty jest Tym, który twojemu związkowi zaoferował dar świętości i bez którego nie byłoby możliwe, abyś docenił bliźniego.
On prosi ciebie tylko o to, abyś odebrał za Niego należną Mu wdzięczność. I kiedy patrzysz z łagodną łaskawością na bliźniego, spostrzegaj Ducha Świętego. Albowiem patrzysz tam gdzie Duch Święty jest, a nie gdzieś poza Nim. Nie możesz widzieć Ducha Świętego, ale możesz prawdziwie widzieć bliźnich. I światło w nich pokaże tobie wszystko, co musisz ujrzeć. Kiedy pokój w tobie rozprzestrzeni się aby objąć każdego, wtedy zostanie wypełniona funkcja Ducha Świętego tutaj, na ziemi. Czy będzie więc wtedy potrzebne widzenie? Kiedy sam Bóg podejmie ostatni krok, Duch Święty zgromadzi wszystkie podziękowania i całą wdzięczność, którą mu ofiarowałeś i złoży je łagodnie przed Swoim Stwórcą w Imię Jego najświętszego Syna. I Bóg Ojciec przyjmie je w Jego Imię. Czy będzie potrzebne widzenie w obecności Jego chwały?
Pierwszą przeszkodą, przez którą pokój musi przedostać się, jest twoje pragnienie pozbycia się go. Albowiem jeśli nie zatrzymujesz pokoju przy sobie, wówczas nie może się on rozprzestrzeniać. Jesteś centrum, z którego pokój promieniuje na zewnątrz aby wzywać innych. Jesteś jego domem, jego spokojnym miejscem zamieszkania, z którego łagodnie rozciąga się sięgając na zewnątrz, ale nigdy ciebie nie opuszczając. Gdybyś uczynił pokój bezdomnym, jakże mógłby on zamieszkać w Synu Boga? Jeśli pokój ma rozprzestrzeniać się na całe stworzenie, musi zacząć od ciebie i poprzez ciebie dosięgnąć każdego, którego woła i przynieść mu odpoczynek przez połączenie się z tobą.
Dlaczego chciałbyś, aby pokój był bezdomny? Czego jak myślisz, mógłby ciebie pozbawić, gdyby zamieszkał z tobą? Co wydaje się być kosztem, którego tak bardzo nie chcesz ponieść? Mała przeszkoda usypana z piasku wciąż oddziela ciebie od bliźniego. Czyż teraz chcesz ją umacniać? Nie jesteś proszony, abyś pozwolił jej odejść jedynie dla siebie samego. Chrystus prosi cię, abyś uczynił to dla Niego. Chrystus chce przynieść pokój każdemu - a jakże inaczej mógłby to zrobić, jeśli nie przez ciebie? Czyż pozwoliłbyś aby ten mały nasyp z piasku, ściana kurzu, malutka pozorna bariera odgradzała bliźnich od zbawienia? A jednak ta mała pozostałość ataku, którą nadal utrzymujesz przeciwko bliźniemu, jest pierwszą przeszkodą, którą pokój w tobie napotyka na swojej drodze. Celem tej małej ścianki nienawiści jest wciąż przeciwstawiać się Woli Boga i ograniczać ją.
Cel Ducha Świętego jest zawarty w pokoju, który trwa w twym wnętrzu. Jednak wciąż nie jesteś gotów, aby pozwolić temu celowi zaangażować cię całkowicie. Wciąż przeciwstawiasz się Woli Boga, chociażby tylko trochę. I właśnie owo trochę jest ograniczeniem, które chcesz nałożyć na całość. Wola Boga jest Jedyna i nie zawiera się w wielości. Żadna inna wola nie może się jej przeciwstawić, ponieważ nie ma żadnej innej woli oprócz Woli Boga. To, co wciąż chcesz umieścić poza swoją małą barierą i trzymać w oddzieleniu od bliźniego, wydaje się być potężniejsze niż wszechświat, ponieważ wierzysz, że może powstrzymać wszechświat i jego Stwórcę. Ta mała ściana ma na celu ukryć cel Nieba i trzymać go z dala od Nieba.
Czyż chcesz odsunąć zbawienie od tego, który daje zbawienie? Gdyż to właśnie osiągniesz utrzymując tę małą barierę. Ale pokój nie może opuścić ciebie, tak samo jak Boga. Nie bój się tej małej przeszkody. Ona nie może zawierać Woli Boga. Pokój przepłynie przez nią i połączy się z tobą bez żadnych przeszkód. Zbawienie nie może być tobie odmówione, ponieważ ono jest twym celem. Nie masz innego wyboru. Nie masz żadnego innego celu poza twym bratem, ani poza tym, o współdzielenie którego prosiłeś Ducha Świętego. Ta mała ściana po cichu zawali się pod skrzydłami pokoju. Albowiem pokój wyśle swoich posłańców od ciebie do całego świata i przeszkody runą po ich nadejściu tak łatwo, jak łatwo będą przezwyciężone te, które ty nakładasz.
Nie jest wcale trudniej przezwyciężyć świat niż przezwyciężyć tę twoją małą ściankę. Albowiem w cudzie twojego świętego związku pozbawionego tej bariery, zawarty jest każdy cud. Nie ma stopniowania trudności w cudach, ponieważ wszystkie cuda są tym samym. Każdy z cudów jest łagodnym nawróceniem, zgodnie z którym urok winy zostaje zastąpiony urokiem miłości. Jakże możnaby nie odnieść w tym sukcesu, gdziekolwiek jest podejmowana próbs? Wina nie może utworzyć żadnych rzeczywistych barier przeciw urokowi miłości. I dzięki wezwaniu, na które odpowiedziałeś, musi zniknąć wszystko co wydaje się stać pomiędzy tobą i twym bratem. Poprzez ciebie który odpowiedziałeś, chce wołać Duch Święty, który tobie odpowiedział. Dom Ducha Świętego jest w twoim świętym związku. Nie próbuj stawać pomiędzy Duchem Świętym i Jego świętym celem, ponieważ cel ten jest również twoim celem. Lecz pozwól Duchowi Świętemu spokojnie rozprzestrzeniać cud twojego związku do każdego, którego ten związek obejmuje, tak jak został tobie dany.
W Niebie jest cisza i szczęśliwe oczekiwanie, mała przerwa zadowolenia w potwierdzeniu końca podróży. Gdyż Niebo dobrze zna ciebie, tak jak ty dobrze znasz Niebo. Żadna iluzja nie odgradza ciebie teraz od bliźniego. Nie patrz na tę małą ściankę cieni, bo wzeszło nad nią słońce. Jakże cień mógłby utrzymywać cię z dala od słońca? Żadne cienie nie mogą już dłużej powstrzymywać cię przed światłem, w którym kończą się wszelkie iluzje. Każdy cud jest tylko końcem iluzji. Jaka była podróż, takie jest jej zakończenie. A w realizacji celu jakim jest prawda, celu który zaakceptowałeś, wszystkie iluzje mają swój koniec.
To małe i szalone życzenie pozbycia się Ducha Świętego, którego najpierw zaprosiłeś a teraz od siebie odpychasz, wytwarza konflikt. Gdy przyglądasz się temu światu, widzisz że to małe życzenie wyrwane z korzeniami i błąkające się bez celu, może tylko na krótko usadowić się w czymś, bo teraz nie ma ono żadnego celu. Zanim Duch Święty wszedł, aby zamieszkać w tobie, wydawało się, że to szalone życzenie miało potężny cel, którym było stałe i niezmienne oddanie się grzechowi i jego rezultatom. Teraz jest to bezcelowe i bezużyteczne błądzenie, nie wywołujące niczego więcej poza małymi przerwami w doświadczaniu uroku miłości.
To życzenie lekkie jak piórko, ta maleńka iluzja i mikroskopijna resztka wiary w grzech, jest wszystkim co pozostaje z tego, co zdawało się być tym światem. Nie jest ono już dłużej nieubłaganą przeszkodą dla pokoju. Bezcelowe błądzenie tego życzenia sprawia, że jego rezultaty pojawiają się jako bardziej niekonsekwentne i nieprzewidywalne niż przedtem. Co mogłoby być jeszcze bardziej niestabilnego niż sztywno zorganizowany system łudzący? Jego pozorna stabilność jest jego wszechobecną słabością, która rozszerza się na wszystko. Zmienność, którą ta mała resztka wywołuje, wskazuje jedynie na to, że przynosi ona ograniczone rezultaty.
Jak potężne mogłoby być małe piórko w obliczu ogromu skrzydeł prawdy? Czyż może przeciwstawiać się lotowi orła, albo utrudniać nadejście lata? Czyż może przeszkodzić skutkom działania letniego słońca w ogrodzie pokrytym śniegiem? Zobacz jak łatwo ten mały puszek jest podniesiony i zabrany, aby nigdy nie powrócił i jak łatwo rozstać się z nim z radością, a nie z ubolewaniem. Albowiem sam w sobie jest on niczym i oznaczał nicość nawet wtedy, kiedy o wiele bardziej wierzyłeś w jego ochronę. Czyż nie wolałbyś raczej powitać letniego słońca, niż wpatrywać się w znikający płatek śniegu i dygotać na wspomnienie chłodu zimy?
Nieodparte przyciąganie winy, to co stanowi jej powab i urok, wytwarza lęk przed miłością, ponieważ celem miłości w ogóle nie jest spoglądanie na winę. Naturą miłości jest przyglądanie się tylko prawdzie, albowiem w prawdzie miłość widzi samą siebie i z prawdą chce zjednoczyć się w świętej unii i spełnieniu. Tak jak miłość spogląda poza lęk, tak lęk nie dostrzega miłości. Albowiem tak jak pewne jest, że miłość oznacza koniec winy, tak również pewne jest, że lęk od winy zależy. Miłość jest przyciągana tylko przez miłość i nie zwracając zupełnie uwagi na winę, nie widzi żadnego lęku. Będąc całkowicie pozbawiona ataku, nie może się niczego obawiać. Lęk jest przyciągany do tego, czego miłość nie widzi, a każde z nich wierzy, że nie istnieje to, na co to drugie spogląda. Lęk przygląda się winie dokładnie z takim samym oddaniem, z jakim miłość przygląda się sobie. I zarówno miłość jak i lęk mają posłańców, których wysyłają, i którzy do nich wracają z wiadomościami napisanymi w tym samym języku, w którym proszono ich o wyruszenie w drogę i wypełnienie swego zadania.
Posłańcy miłości są wysłani łagodnie i powracają z przesłaniami miłości i łagodności. Posłańcom lęku surowo nakazano wyszukiwanie winy i zwracanie uwagi na każdą odrobinę zła i grzechu, którą mogą znaleźć, nie tracąc żadnej z nich pod groźbą śmierci i kładąc je z szacunkiem przed ich panem i mistrzem. Postrzeganie nie może służyć dwóm panom, gdyż każdy prosi o przesłania dotyczące innych spraw i wypowiadane w innych językach. Miłość pomija to, czym karmi się lęk. Miłość nawet nie potrafi zauważyć tego, czego domaga się lęk. Nieodparty pociąg, jaki wina przejawia wobec lęku, jest zupełnie nieobecny w łagodnym postrzeganiu miłości. To, na co chce spoglądać miłość, jest dla lęku całkowicie bez sensu i zupełnie dla niego niewidoczne.
Istniejące w tym świecie związki są rezultatem tego, jak ten świat jest postrzegany. A to zależy od tego, które uczucie zostało wezwane do wysłania swoich posłańców, aby się mu przyjrzeli i powrócili, opowiadając o tym co widzieli. Wysłannicy lęku są szkoleni poprzez paniczny strach i trzęsą się kiedy ich pan ich wzywa, aby mu służyli. Albowiem strach jest bezlitosny nawet dla swoich przyjaciół. Posłańcy strachu z poczuciem winy skradają się wygłodniali poszukując winy, albowiem są utrzymywani o głodzie i chłodzie i uczynieni bardzo nienawistnymi przez swojego pana, który pozwala im karmić się tylko tym, z czym do niego powrócą. Nawet najmniejsza odrobina winy nie umknie przed ich wygłodniałym wzrokiem. I w ich dzikich i brutalnych poszukiwaniach grzechu, rzucają się na każdą żyjącą rzecz, którą widzą i przynoszą ją z wrzaskiem do swego pana aby została pożarta.
Nie wysyłaj tych dzikich posłańców w świat, aby w nim ucztowali i polowali na rzeczywistość. Albowiem oni przyniosą tobie słowo o kościach, skórze i ciele. Powiedziano im, aby szukać tego co podlega zepsuciu i aby wracać z gardłami wypełnionymi zbutwiałymi i zgniłymi rzeczami. Dla nich takie rzeczy są piękne, ponieważ wydają się łagodzić ich ostre poczucie głodu. Albowiem są oni oszalali z cierpienia wywołanego przez strach i chcieliby uniknąć ukarania przez tego kto ich wysyła w świat, poprzez oferowanie mu tego, co jest dla nich cenne.
Duch Święty dał tobie posłańców miłości, abyś wysyłał ich zamiast tych, których wyszkoliłeś poprzez lęk. Oni są, tak samo jak tamci, gotowi przywrócić tobie to co jest im drogie. Jeśli ich wyślesz, ujrzą tylko niewinność i piękno, łagodność i życzliwość. Będą tak bardzo starać się, aby nie uszły ich uwadze żaden najmniejszy akt miłosierdzia, żaden najdrobniejszy wyraz przebaczenia ani żadne najmniejsze tchnienie miłości. I powrócą ze wszystkimi szczęśliwymi rzeczami które znaleźli, aby z miłością współdzielić je z tobą. Nie obawiaj się ich. Oni oferują tobie zbawienie. Ich przesłania głoszą bezpieczeństwo, albowiem widzą świat jako życzliwy.
Jeśli będziesz wysyłać tylko tych posłańców których daje tobie Duch Święty, nie chcąc żadnych innych wiadomości oprócz tych od nich, to nie ujrzysz już więcej lęku. Ten świat przemieni się w twych oczach, zostanie przemyty z wszelkiej winy i delikatnie oczyszczony pięknem. Ten świat nie mieści w sobie żadnego lęku, jeśli ty go tam nie umieścisz, ani też żadnego lęku, który nie byłby usunięty przez posłańców miłości na twą prośbę. Duch Święty dał tobie Swoich posłańców, abyś wysłał ich do każdego bliźniego i aby powrócili do ciebie z tym, co widzi miłość. Zostali tobie dani, aby zastąpić wygłodniałe psy lęku, które wysyłałeś zamiast nich. I pójdą tam, aby oznajmić koniec lęku.
Miłość również chce wydać ucztę dla ciebie, na stole nakrytym nieskazitelnie czystym obrusem, postawionym w cichym ogrodzie, gdzie nigdy nie słyszano żadnego dźwięku, oprócz śpiewania i delikatnego, radosnego szeptu. To jest uczta, która czci twój święty związek, i na której każdy jest serdecznie witany jako gość honorowy. I w świętej chwili łaska jest wysławiana przez wszystkich razem, w miarę jak łączą się oni w łagodności przy komunijnym stole. I Ja się przyłączę tam do ciebie, tak jak dawno temu obiecałem i nadal obiecuję. Albowiem w twoim nowym związku Ja jestem życzliwie przyjmowany. A tam, gdzie jestem życzliwie przyjmowany, tam jestem.
Jestem życzliwie przyjmowany w stanie łaski, który to stan oznacza, że nareszcie mi wybaczyłeś. Albowiem stałem się symbolem twojego grzechu i dlatego musiałem umrzeć zamiast ciebie. Dla ego grzech oznacza śmierć, a pojednanie osiąga się przez morderstwo. Sposobem zbawienia według ego jest zabicie Syna Boga zamiast ciebie. Jednak, czy ofiarowałbym moje ciało tobie, którego kocham, znając jego małość? Albo też czy nauczałbym, że ciała nie mogą nas oddzielać? Moje ciało nie miało większej wartości niż twoje, ani nie było też żadnym lepszym środkiem dla przekazywania zbawienia, ani nie było też Źródłem zbawienia. Nikt nie może umrzeć za kogoś, a śmierć nie jest odkupieniem grzechu. Ale ty możesz żyć, aby pokazać, że grzech nie jest rzeczywisty. Ciało istotnie wydaje się być symbolem grzechu, kiedy wierzysz, że może tobie dać to, co chcesz. Gdy wierzysz, że może dać tobie ono przyjemność, wtedy również wierzysz, że może być źródłem bólu. Myślenie, że mógłbyś być zadowolony i szczęśliwy z takiej małości, jest ranieniem siebie, a ograniczanie szczęścia jest wołaniem o ból, aby zapełnił twoje niewielkie zasoby i dopełnił twoje życie. Właśnie tak ego postrzega spełnienie. Wina bowiem zakrada się tam, gdzie szczęście zostało usunięte i wina je zastępuje. Komunia jest innego rodzaju spełnieniem, które wykracza poza winę, ponieważ wykracza poza ciało.
Powiedzieliśmy, że pokój musi najpierw pokonać przeszkodę, jaką jest twoje pragnienie pozbycia się go. Ponieważ gdzie rządzi zauroczenie winą, tam pokój jest niechciany. Drugą przeszkodą, którą pokój musi pokonać, a która jest bardzo blisko powiązana z pierwszą, jest wiara, że ciało jest wartościowe z powodu tego, co oferuje. Albowiem w tym przypadku urok winy przejawia się w ciele i w nim jest postrzegany.
Uważasz, że właśnie z wartościowego ciała pokój chce ciebie obrabować. Wierzysz, że pokój pozbawiłby cię ciała i pozostawił bezdomnym. I z tego powodu chcesz odmówić pokojowi domu. Tę „ofiarę” odczuwasz jako zbyt wielką, abyś mógł ją złożyć. Uważasz, że gdy prosi się ciebie o nią, prosi się ciebie o zbyt wiele. Ale czy jest to ofiara, czy wyzwolenie? Cóż takiego dało tobie ciało, co uzasadniałoby twoją dziwną wiarę, że w nim tkwi twoje zbawienie? Czyż nie rozumiesz, że to jest wiara w śmierć? Właśnie dlatego Pojednanie jest postrzegane jako morderca. Tutaj jest źródło wiary, jakoby miłość była strachem.
Posłańcy Ducha Świętego są wysyłani daleko poza ciało, przywołując umysł, aby połączył się w świętej komunii i pozostawał w pokoju. Takie jest właśnie przesłanie skierowane do ciebie, które dałem posłańcom Ducha Świętego. Tylko posłańcy lęku widzą ciało, albowiem oni szukają tego, co może cierpieć. Czyż jest ofiarą być usuniętym z tego, co może cierpieć? Duch Święty nie wymaga, abyś złożył mu ofiarę ze swojej nadziei na przyjemności cielesne, bo w ciele nie ma żadnej nadziei na przyjemności. Ale ciało nie może też przynieść tobie lęku przed bólem. Ból jest jedyną „ofiarą”, o którą prosi Duch Święty i to właśnie ból Duch Święty chce usunąć.
Pokój jest rozprzestrzeniany od ciebie tylko do wieczności i dosięga jej poprzez wieczność w tobie. Przepływa przez wszystko inne. Druga przeszkoda nie jest wcale solidniejsza od pierwszej. Albowiem ty wcale nie chcesz ani pozbyć się pokoju, ani go ograniczać. Czymże są te przeszkody, które chcesz wprowadzić pomiędzy pokój i jego nadejście, jak nie barierami, które ustawiłeś pomiędzy swoją wolą i jej spełnieniem? Ty chcesz komunii, a nie świętowania lęku. Ty chcesz zbawienia, a nie bólu wywołanego poczuciem winy. I chcesz swojego Ojca, a nie małego kopca gliny, aby był twoim domem. To właśnie Syn Boga Ojca jest w twym świętym związku. On nie stracił swojej łączności duchowej, swej komunii z Bogiem, ani też ze sobą samym. Kiedy zgodziłeś się połączyć z bliźnim, uznałeś, że to właśnie jest prawda. To nic nie kosztuje, ale uwalnia od wszelkich kosztów.
Zapłaciłeś bardzo drogo za swoje iluzje, ale nic z tego nie przyniosło tobie pokoju. Czyż nie jesteś zadowolony z tego, że Nieba nie można złożyć w ofierze, ani że nie można ciebie prosić o ofiarę? Nie ma żadnych przeszkód, które mógłbyś ustawić na drodze do naszego zjednoczenia, albowiem jestem już obecny w twoim świętym związku. Przezwyciężymy razem wszystkie przeszkody, gdyż stoimy już po wewnętrznej stronie bramy, a nie na zewnątrz niej. Z jakąż łatwością ta brama otwiera się od środka, aby pokój mógł wejść i pobłogosławić ten umęczony świat! Czyż mogłoby być dla nas trudne przekroczenie razem wszelkich barier, kiedy już połączyłeś się z tym, co nieograniczone? Koniec winy jest w zasięgu twych rąk. Czyż chciałbyś teraz zatrzymywać się tylko po to, aby szukać winy w bliźnim?
Pozwól, abym był dla ciebie symbolem końca winy i spójrz na bliźniego, tak jakbyś patrzył na mnie. Przebacz mi wszystkie grzechy, których popełnienie przypisałeś Synowi Boga. I w świetle twojego przebaczenia, on sobie przypomni kim jest i zapomni to, czego nigdy nie było. Proszę o twoje przebaczenie, ponieważ jeśli ty jesteś winny, ja również jestem winny. Ale jeśli pokonałem winę i przezwyciężyłem świat, to ty byłeś ze mną. Chcesz widzieć we mnie symbol winy, czy koniec winy? Albowiem pamiętaj, że w sobie widzisz to, co dla ciebie znaczę.
Z twojego świętego związku prawda ogłasza prawdę, a miłość spogląda na siebie samą. Zbawienie wypływa z głębi wnętrza domu, który zaoferowałeś mojemu Ojcu i mnie. I jesteśmy tam razem w cichej komunii, w której Ojciec i Syn są złączeni. Przybywajcie wierni do świętego zjednoczenia Ojca i Syna w tobie! I nie trzymajcie się z dala od tego, co jest wam oferowane we wdzięczności za przynoszenie pokoju jego domowi w Niebie. Wyślijcie całemu światu radosną wiadomość o tym, że nastał koniec winy, a wtedy cały świat wam odpowie. Myślcie o swoim szczęściu, gdyż każdy oferuje wam świadectwo końca grzechu i pokazuje, że utracił już na zawsze swą moc. Gdzie może być wina, kiedy wiara w grzech odeszła? I gdzie jest śmierć, kiedy jej wielki adwokat nie jest już więcej słyszany?
Wybacz mi swoje iluzje i uwolnij mnie od kary za to, czego nie zrobiłem. Tak nauczysz się wolności, której nauczałem poprzez nauczanie wolności bliźniego, wyzwalając w ten sposób siebie. Jestem w twoim świętym związku, a jednak ty chcesz mnie uwięzić, otaczając przeszkodami, które wzniosłeś na drodze do wolności i w ten sposób zagrodzić mi drogę do siebie. Jednak nie jest możliwe, aby utrzymywać z dala od siebie Tego, który już tam jest. A w Nim jest możliwe, że nasza komunia, dzięki której już jesteśmy połączeni, będzie stanowić centrum nowego postrzegania, które przyniesie całemu światu światło zawarte w tobie.
Twoją małą rolą jest jedynie oddać Duchowi Świętemu całą ideę ofiary i zaakceptować pokój, który On daje w zamian bez ograniczeń wstrzymujących jego rozprzestrzenianie, które ograniczałoby w ten sposób twoją świadomość pokoju. Jeśli chcesz mieć nieograniczoną moc tego, co daje Duch Święty i użyć jej dla uwolnienia Syna Boga, musisz to rozprzestrzeniać. To nie pokoju chcesz się pozbyć, a mając go, nie możesz go ograniczać. Jeśli pokój jest bezdomny, to ty też jesteś bezdomny i ja także jestem. A Ten, który jest naszym domem, jest bezdomny razem z nami. Czyż takie jest właśnie twoje życzenie? Czy chcesz być wędrowcem wiecznie błąkającym się w poszukiwaniu pokoju? Czy chcesz zainwestować swoją nadzieję na pokój i szczęście w to, co niewątpliwie przyniesie porażkę?
Wiara w to, co wieczne, jest zawsze uzasadniona, albowiem to, co wieczne, jest zawsze życzliwe, nieskończone w swej cierpliwości i w pełni kochające. Wieczność zaakceptuje ciebie w pełni i da tobie pokój. Jednak może się połączyć tylko z tym, co już w tobie jest obecne i przebywa w pokoju, nieśmiertelne jak ona sama. Ciało nie może tobie przynieść ani pokoju, ani wzburzenia, ani radości, ani bólu. Ciało jest tylko środkiem, a nie celem. Ciało nie ma samoistnego celu, ale tylko taki, który jest mu nadany. Ciało będzie się wydawać czymkolwiek, co jest środkiem do osiągnięcia takiego celu, jaki mu przypiszesz. Tylko umysł może ustanowić cel i tylko umysł może zrozumieć środki jego osiągnięcia i uzasadniać ich użycie. Zarówno pokój jak i wina są stanami umysłu, które są możliwe do osiągnięcia. I oba te stany są schronieniem dla uczucia, które je wywołuje i dlatego też jest z nimi zgodne.
Ale pomyśl, które z tych uczuć jest zgodne z tobą. W tej kwestii masz wybór i jest to wolny wybór. Wszystko, co wiąże się z tym wyborem, przyjdzie jako jego skutek, a to, czym myślisz, że jesteś, zawsze będzie z tym wyborem połączone. Ciało wydaje się być wielkim zdrajcą wiary. W ciele widzisz rozczarowania i nasiona niewierności - ale tylko wtedy, gdy prosisz ciało o to, czego nie może tobie dać. Czy myślisz, że twoja pomyłka stanowi przekonywującą podstawę do przejawiania depresji i rozczarowania i do powodowanego zemstą ataku na to, co myślisz, że cię zawiodło? Nie używaj swojego błędu jako usprawiedliwienia dla swej niewierności. Nie zgrzeszyłeś, lecz pomyliłeś się w kwestii tego, co jest wierne. A naprawa twoich błędów da tobie podstawy do wiary.
Nie jest możliwe, aby szukać przyjemności dostarczanych poprzez ciało i nie doświadczyć bólu. Jest niezwykle istotne, żeby tę zależność zrozumieć, ponieważ w tym związku przyjemności i bólu ego postrzega dowód grzechu. Ale w rzeczywistości konsekwencją tego "grzech" nie jest kara. Jest to jedynie nieunikniony skutek zrównania siebie z ciałem, co stanowi zaproszenie dla bólu. Albowiem zapraszasz wtedy lęk, aby zagościł w tobie i stał się twoim celem. Urok winy wkracza razem z lękiem i dlatego też wszystko, co lęk każe robić ciału, jest bolesne. Ciało będzie współdzieliło ból wszystkich iluzji, a iluzja przyjemności stanie się tym samym co iluzja bólu.
Czy jest to nieuniknione? Ciało posłuszne dyrektywom lęku, będzie podążać za winą, służąc swojemu panu, którego urok winy utrzymuje iluzję egzystencji. A to z kolei stanowi o atrakcyjności i uroku bólu.
Ciało kierowane tym postrzeganiem staje się sługą bólu, szukając go sumiennie i będąc posłusznym myśli, że ból jest przyjemnością. Właśnie ta myśl leży u podstaw wszelkiego inwestowania ego w ciało. I właśnie to szalone powiązanie bólu z przyjemnością, owa myśl trzyma w ukryciu, chociaż się nim żywi. A ciebie naucza, że szczęście jest przyjemnością ciała. Jednak do siebie szepcze: „to jest śmierć”.
Dlaczegóż ciało miałoby dla ciebie cokolwiek znaczyć? Niewątpliwie to, z czego jest wytworzone, nie jest wartościowe. I tak samo pewne jest, że ciało nie ma żadnych uczuć, a jedynie przekazuje tobie takie uczucia, jakich sobie życzysz. Jak każdy środek przekazu, ciało odbiera i wysyła wiadomości, które zostały mu dane. Ale nie żywi wobec nich żadnych uczuć. Wszystkie uczucia, które są w ciało zainwestowane, pochodzą od nadawcy i odbiorcy tych wiadomości. Zarówno ego jak i Duch Święty to rozpoznają i rozpoznają również, że podczas owego przekazywania wiadomości, nadawcą i odbiorcą jesteś ty. Duch Święty mówi tobie o tym z radością, ale ego to ukrywa, ponieważ nie chce, abyś był tego świadomy. Albowiem któż chciałby wysyłać wiadomości o nienawiści i ataku, gdyby tylko zrozumiał, że wysyła te wiadomości sobie samemu? I któż oskarżałby, obwiniał i potępiał siebie samego?
Wiadomości ego wysyłasz zawsze z przekonaniem, że z powodu zawartego w nich przesłania ataku i winy będzie cierpiał ktoś inny niż ty. A nawet jeśli ty będziesz cierpiał, to jednak ktoś inny będzie cierpiał bardziej. Ten wielki oszust, jakim jest ego, rozpoznaje, że tak wcale nie jest, ale jako „wróg” pokoju namawia cię do wysłania wszystkich swoich przesłań nienawiści, bo wierzy, że w ten sposób uwolnisz siebie. I aby przekonać cię, że to jest możliwe, oferuje ciału poszukiwanie bólu w ataku na kogoś innego, nazywając to przyjemnością i oferując to tobie jako wolność od ataku.
Nie słuchaj szaleństw ego i nie wierz w prawdziwość tego, co jest niemożliwe. Nie zapomnij, że ego przeznaczyło ciało dla grzechu i pokłada w nim całą swoją wiarę. Smutni uczniowie ego nieustannie śpiewają hymny pochwalne, uroczyście świętując rządy ego. Każdy z nich wierzy, że uleganie urokowi winy jest ucieczką od bólu. Każdy z nich uważa swe ciało za siebie samego i wierzy, że bez ciała umarłby, a mimo to, wierzy także w nieuniknioność śmierci.
Uczniom ego nie jest dane uświadomienie sobie, że oddali siebie samych śmierci. Duch Święty proponuje im wolność, ale oni jej nie przyjęli, a przecież to, co jest oferowane, musi również być przyjęte, aby było naprawdę dane. Albowiem Duch Święty jest również środkiem przekazu, odbierającym wiadomości od Boga Ojca i oferującym Boskie przesłania Synowi. Podobnie jak ego, Duch Święty jest zarówno nadawcą, jak i odbiorcą. Albowiem to, co jest wysłane przez Ducha Świętego powraca do Niego, szukając siebie po drodze i znajdując to, czego szuka. W taki sam sposób ego znajduje śmierć, której szuka, zwracając ją tobie.
Tobie i twojemu bliźniemu - do których szczególnego związku wszedł Duch Święty - jest dane, aby uwolnić się i być uwolnionym od oddania się śmierci. Albowiem to tobie zaoferowano i to zaakceptowałeś. Jednak musisz nauczyć się jeszcze więcej o twej dziwnej wierze w śmierć, ponieważ zawiera ona w sobie kolejną przeszkodę, którą musi pokonać pokój. Nikt nie umiera, chyba, że wybrał śmierć. To, co wydaje się być lękiem przed śmiercią jest jej przyciąganiem i jest spowodowane jej "atrakcyjnością". Wina także jest zarówno pełna lęku, jak i powoduje lęk. Jednak wina nie może przytrzymywać nikogo, chyba że tych, którzy są przyciągani do niej, lub tych którzy jej poszukują. I tak samo jest ze śmiercią. Uczyniona przez ego, swój mroczny cień kładzie na wszystkich istotach, ponieważ ego jest „wrogiem” życia.
Jednak cień nie może zabijać. Albowiem czymże jest cień dla żyjących? Żyjący jedynie przechodzą obok cienia i on znika. Ale co z tymi, którzy oddali się śmierci, obranymi w czerń „grzesznikami”, chórem żałobnym ego, który oddalając się od życia wlecze się ociężale, ciągnąc swoje łańcuchy i maszerując w powolnej procesji, która czci ich ponurego mistrza, pana śmierci? Dotknij któregokolwiek z nich łagodnymi dłońmi przebaczenia i ujrzyj, jak ich łańcuchy odpadają wraz z twoimi. Zobacz, jak odrzucają oni czarny strój, który nieśli na własny pogrzeb i usłysz, jak śmieją się ze śmierci. Dzięki twemu przebaczeniu mogą oni uciec od kary, której nałożenie na nich jest celem grzechu. To nie jest arogancja. To jest Wola Boga. Czy cokolwiek mogłoby być niemożliwe dla ciebie, który wybrałeś Boską Wolę jako swoją? Czymże jest dla ciebie śmierć? Nie jesteś oddany śmierci, ani jej panu. Kiedy zaakceptowałeś cel Ducha Świętego w miejsce celu ego, wyrzekłeś się śmierci, wymieniając ją na życie. Wiemy, że żadna idea nie opuszcza swego źródła. A śmierć jest rezultatem myśli ego, tak samo jak życie jest rezultatem Myśli Boga.
Od ego pochodzi grzech, wina i śmierć, które sprzeciwiają się życiu, niewinności i Woli samego Boga. Gdzież mogłoby pojawić się takie przeciwieństwo, jak nie w chorych umysłach szaleńców, oddanych swemu obłąkaniu i występujących przeciw pokojowi Nieba? Jedna rzecz jest pewna: Bóg, który nie stworzył grzechu ani śmierci, nie chce abyś był przez nie ograniczony. Bóg nie zna grzechu ani jego skutków. Te okryte całunem postacie maszerują w kondukcie pogrzebowym nie ku czci swego Stwórcy, albowiem Wolą Stwórcy jest, aby one żyły. Uczestnicy tego marszu nie wypełniają Woli Stwórcy - oni się jej przeciwstawiają.
I czymże jest to ubrane w czerń ciało, które chcą pogrzebać? Ciało, które poświęcili śmierci, symbol zepsucia i rozkładu, ofiara złożona grzechowi, a oferowana grzechowi po to, aby żywił się nim i utrzymywał siebie w ten sposób przy życiu - rzecz potępiona, przeklęta przez swego wytwórcę i opłakiwana przez każdego żałobnika, który patrzy na nią, jak na siebie samego. Ty, który wierzysz, że potępiłeś Syna Boga, w tym właśnie jesteś arogancki. Lecz ty, który chcesz uwolnić Syna Boga, czcisz jedynie Wolę swego Stwórcy. Arogancja grzechu, duma winy, grobowiec oddzielenia, wszystko to są części twego nierozpoznanego oddania się śmierci. Blask winy, który nałożyłeś na ciało, zmierza do jego zabicia. Albowiem ego zabija to, co kocha i co jest mu posłuszne. Ale tego, co go nie słucha, ego zabić nie może.
Masz do wyboru jeszcze inne przeznaczenie dla ciała, którego celem jest utrzymywanie go w stanie niezniszczalnym i doskonałym tak długo, jak długo będzie ono użyteczne dla twego świętego celu. Ciało nie umiera, tak samo jak nie może czuć. Ciało nie czyni niczego - samo z siebie nie jest ani podlegające zepsuciu, ani też niezniszczalne. Ciało jest niczym. Jest rezultatem małej, szalonej idei zepsucia, która może być naprawiona. Albowiem Bóg odpowiedział na tę obłąkaną ideę Swoją Własną ideą, Odpowiedzią, która Go nie opuściła, a zatem która pozwala uświadomić sobie Stwórcę w każdym umyśle, który usłyszał Jego Odpowiedź i zaakceptował ją.
Tobie, który jesteś oddany temu, co nie ulega zniszczeniu ani zepsuciu, została, poprzez twą akceptację, dana moc, aby uwolnić się od zniszczenia i zepsucia. Jaki mógłby być lepszy sposób nauczania tej pierwszej i fundamentalnej zasady kursu cudów, jak nie poprzez pokazanie tobie, że to, co wydaje się być najtrudniejsze, może być osiągnięte jako pierwsze? Ciało może jedynie służyć swemu celowi. Jak je widzisz, takim tobie się wydaje. Gdyby śmierć była prawdziwa, byłaby ostatecznym i całkowitym zakłóceniem komunikowania się, a taki właśnie jest cel ego.
Bojący się śmierci nie widzą, jak często i jak głośno jej wzywają i ją zapraszają, aby ich zbawiła od komunikowania się. Jest tak, ponieważ śmierć jest widziana jako bezpieczeństwo, jako wielki ciemny zbawca od światła prawdy, odpowiedź na Odpowiedź, zagłuszarka albo tłumik Głosu przemawiającego w imieniu Boga. Jednak ucieczka poprzez śmierć nie jest końcem konfliktu. Jedynie Boża Odpowiedź jest jego końcem. Przeszkoda, jaką jest twa pozorna miłość śmierci, przez którą musi przedostać się pokój, wydaje się być bardzo wielka. Albowiem w śmierci są ukryte wszystkie tajemnice ego i wszystkie jego dziwne narzędzia ułudy i oszustwa, wszystkie jego chore idee i dziwaczne wyobrażenia. Według ego śmierć jest ostatecznym końcem zjednoczenia, triumfem wytworów ego nad stworzeniem, zwycięstwem tego, co bez życia, nad Samym Życiem.
Pod zakurzonym brzegiem swojego zniekształconego świata, ego chciałoby złożyć Syna Boga zabitego z własnego rozkazu, udowadniając poprzez jego zniszczenie i rozkład, że sam Bóg jest bezsilny wobec mocy ego i niezdolny do uchronienia życia, które sam stworzył, przed dzikim życzeniem ego, aby zabijać. Mój bracie, dziecko naszego Ojca, to wszystko jest snem śmierci. Nie ma pogrzebu ani ciemnych ołtarzy, ani ponurych przykazań lub też zniekształconych rytuałów potępienia, ku którym prowadzi ciebie ciało. Nie proś swego ciała o wyzwolenie, ale uwolnij je od bezlitosnych i nieubłaganych rozkazów, które mu wydałeś i przebacz mu to, co kazałeś mu czynić. Wychwalając je kazałeś mu umrzeć, albowiem myślałeś, że tylko śmierć może pokonać życie. Cóż, jak nie szaleństwo, mogłoby spojrzeć na porażkę Boga i myśleć, że jest ona prawdziwa?
Lęk przed śmiercią odejdzie, gdy jej powab ustąpi prawdziwemu urokowi i przyciąganiu miłości. Jest już bardzo bliski koniec grzechu, który spokojnie usadawia się w bezpieczeństwie twojego związku, chroniony poprzez twój związek z bliźnim i gotowy, aby urosnąć w potężną moc Boga. Początkowe stadium zbawienia jest starannie chronione przez miłość przed każdą myślą, która chciałaby je atakować i jest spokojnie przygotowywane, aby wypełniło potężne zadanie, dla którego było tobie dane. Twoim nowo narodzonym celem opiekują się aniołowie, a jest on umiłowany przez Ducha Świętego i chroniony przez samego Boga. On nie wymaga twojej ochrony, on jest twój. Albowiem jest on nieśmiertelny i w nim leży koniec śmierci.
Jakież niebezpieczeństwo mogłoby zagrozić temu, kto jest całkowicie niewinny? Cóż mogłoby zaatakować niewinność? Jakiż lęk mógłby się w niewinnym pojawić i naruszyć pokój jego bezgrzeszności? To, co zostało tobie dane, nawet w swym początkowym stadium, jest w pełnej łączności z Bogiem i z tobą. W swych małych dłoniach, w doskonałym bezpieczeństwie, trzyma każdy cud, którego dokonasz. Cud życia jest wiecznie młody, narodzony w czasie, ale żywiący się wiecznością. Ujrzyj to niemowlę, któremu dałeś miejsce odpoczynku przez przebaczenie bliźniemu i zobacz w nim Wolę Boga. Tu są ponowne narodziny dzieciątka z Betlejem. I każdy, kto daje mu schronienie, podąży za nim, nie na krzyż, ale do zmartwychwstania i życia.
Kiedy cokolwiek wydaje się być dla ciebie źródłem lęku, kiedy jakakolwiek sytuacja napawa cię przerażeniem i wywołuje drżenie twego ciała, a strach oblewa je zimnym potem, pamiętaj, że to dzieje się tylko z jednego powodu: ego postrzegło to jako symbol lęku, znak grzechu i śmierci. Pamiętaj więc, że żadnego znaku ani symbolu nie należy mylić ze swoim źródłem, albowiem znaki i symbole reprezentują coś innego niż same siebie. Znaczenie symboli nie leży w nich samych, ale trzeba je odnaleźć w tym, co one reprezentują. I w ten sposób symbole mogą znaczyć wszystko lub nic, w zależności od prawdy lub fałszu idei, którą odzwierciedlają. Stając przez taką pozorną niepewnością sensu i znaczenia, nie osądzaj jej. Pamiętaj o świętej obecności Ducha Świętego, który został tobie dany, aby był Źródłem osądu. Oddaj osąd Duchowi Świętemu, aby zdecydował za ciebie, mówiąc:
Co mógłbyś widzieć bez lęku przed śmiercią? Co byś czuł i myślał, jeśli śmierć nie byłaby dla ciebie atrakcyjna? To proste… przypomniałbyś sobie swego Ojca. Stworzyciela życia, Źródło wszystkiego co żyje, Ojca wszechświata i wszechświata wszechświatów i wszystkiego, co leży pomiędzy nimi – wszystko to przypomniałbyś sobie. I gdy ta pamięć wyłoni się w twoim umyśle, pokój musi jeszcze przekroczyć ostateczną przeszkodę, po której zbawienie jest ukończone, a Syn Boga przywrócony zdrowiu. Albowiem tutaj niewątpliwie twój świat się kończy.
Czwarta przeszkoda do przezwyciężenia wisi przed twarzą Chrystusa niczym ciężki woal. Jednak w miarę jak Jego twarz będzie wyłaniać się ponad tą zasłoną, jaśniejąc z radością, albowiem Chrystus jest w Miłości swego Ojca, pokój lekko odsunie tę zasłonę na bok i pobiegnie aby wreszcie się z Nim spotkać i połączyć. Albowiem ta ciemna woalka, która wydaje się czynić oblicze samego Chrystusa podobnym do twarzy trędowatego i poprzez którą jasne Promienie Miłości Jego Ojca, które w chwale oświetlają Jego twarz, wydają się wyglądać jak strumienie krwi, znika w pełnym blasku świetle, które promienieje poza nią, gdy tylko lęk przed śmiercią ustaje.
To jest najciemniejsza zasłona podtrzymywana przez wiarę w śmierć i chroniona przez jej urok. Oddanie się śmierci i jej wszechwładzy jest tylko uroczystym przyrzeczeniem, obietnicą sekretnie uczynioną dla ego, aby nigdy nie podnosić tej zasłony, ani nigdy się do niej nie zbliżać, ani nawet nie podejrzewać, że ona tam jest. To jest tajemnicza umowa z ego, aby utrzymać to, co leży poza zasłoną, na wieki ukrytym i zapomnianym. Oto twoja obietnica, aby nigdy nie pozwolić zjednoczeniu na wyprowadzenie ciebie ze stanu oddzielenia; wielka amnezja, w której pamięć Boga wydaje się być całkowicie zapomniana, rozłam pomiędzy tobą i twoją Jaźnią - lęk przed Bogiem, ostatni krok w twoim rozszczepieniu.
Zobacz, jak wiara w śmierć chciałaby z pozoru ciebie „zbawić”. Bowiem gdyby nie istniała śmierć, czegóż mógłbyś się jeszcze bać oprócz życia? To atrakcyjność śmierci powoduje, że życie wydaje się być brzydkie, okrutne i tyrańskie. Ty nie boisz się bardziej śmierci, niż boisz się ego. To są przyjaciele, których sobie wybrałeś. Albowiem w twoim tajnym sojuszu z nimi zgodziłeś się, aby nigdy nie pozwolić na usunięcie lęku przed Bogiem, tak abyś nie mógł w końcu spojrzeć na oblicze Chrystusa i połączyć się z Nim w Jego Ojcu.
Każda przeszkoda, przez którą pokój musi się przedostać, jest przezwyciężana w taki sam sposób: lęk który ją wzniósł, ustępuje miłości, która jest poza nim, i w ten sposób lęk znika. I tak to właśnie się odbywa. Pragnienie pozbycia się pokoju i odciągnięcia od ciebie Ducha Świętego zanika w obecności spokojnego rozpoznania, że Go kochasz. Wychwalanie ciała zostaje wówczas odrzucone na rzecz ducha, którego kochasz tak bardzo, jak nigdy nie mógłbyś pokochać ciała. I śmierć traci dla ciebie swój powab na zawsze, gdy przyciąganie miłości porusza cię i wzywa. Albowiem spoza każdej z przeszkód miłości, Miłość wezwała Siebie. I każda przeszkoda została przezwyciężona przez moc nieodpartego uroku tego, co znajduje się poza tą przeszkodą. Pożądany przez ciebie lęk wydawał się utrzymywać te wszystkie przeszkody na swoim miejscu. Jednak, gdy usłyszałeś Głos Miłości dochodzący spoza tych przeszkód, wówczas odpowiedziałeś, a one zniknęły.
I teraz stoisz przerażony przed tym, na co przysięgałeś nigdy nie spoglądać. Spuszczasz oczy, pamiętając obietnicę jaką dałeś swym „przyjaciołom”. „Piękno” grzechu, delikatny urok winy, „święty”, woskowo blady wizerunek śmierci i lęk przed zemstą ego, któremu przysiągłeś na krew, że go nie opuścisz, wszystko to pojawia się przed tobą i każe ci, abyś nie podnosił swych oczu. Gdyż uświadamiasz sobie, że jeśli spojrzysz na to i pozwolisz, aby zasłona została uniesiona, wówczas oni odejdą na zawsze. Wszyscy twoi „przyjaciele”, twoi „opiekunowie” i twój „dom” znikną. Nie będziesz wtedy pamiętał niczego z tego, co teraz pamiętasz.
Wydaje się tobie, że jeśli tylko podniesiesz swe oczy, ten świat ciebie zupełnie porzuci. A jednak zdarzy się tylko to, że to ty porzucisz ten świat na zawsze. To jest ponowne ustanowienie twojej woli. Spójrz na to otwartymi oczami, a nigdy już nie uwierzysz, że jesteś zdany na łaskę rzeczy będących poza tobą, sił, których nie potrafisz kontrolować, oraz myśli, które pojawiają się w twym umyśle wbrew twej woli. Twoją wolą jest na to spojrzeć. Żadne szalone życzenie, żadna banalna pobudka skłaniająca do tego by znów zapomnieć, żadne ukłucie lęku ani zimny pot pozornej śmierci nie może sprzeciwić się twej woli. Albowiem to, co pociąga ciebie spoza tej zasłony, jest także głęboko w tobie, który nie jesteś od tego oddzielony, ale pozostajesz z tym w całkowitej jedności.
Pamiętaj, że zaszliście tak daleko razem - ty i bliźni. I na pewno to nie ego doprowadziło was tutaj. Żadna przeszkoda dla pokoju nie może być pokonana przy pomocy ego, które nie ujawnia swoich sekretów, ani nie proponuje tobie spojrzenia na te przeszkody i przekroczenia ich. Ego nie chciałoby, abyś ujrzał jego słabość i dowiedział się, że ono nie ma mocy utrzymywania ciebie z dala od prawdy. Duch Święty, który przyprowadził cię tutaj, pozostaje z tobą, i gdy podniesiesz swoje oczy, będziesz gotów spojrzeć na przerażenie bez żadnego lęku. Ale najpierw wznieś swoje oczy i spójrz na bliźniego w niewinności zrodzonej z całkowitego przebaczenia mu jego złudzeń i poprzez oczy wiary, które żadnych złudzeń nie widzą.
Nikt nie może spojrzeć bez przerażenia na lęk przed Bogiem, dopóki nie zaakceptuje Pojednania i nie nauczy się, że iluzje są nierzeczywiste. Nikt nie może stanąć przed tą przeszkodą sam, bowiem nikt nie mógłby dojść tak daleko, jeśli bliźni nie szedłby obok. I nikt nie śmiałby spojrzeć na tę przeszkodę bez całkowitego przebaczenia bliźniemu. Zatrzymaj się tutaj na chwilę i nie drżyj ze strachu. Jesteś gotów. Połączmy się razem w świętej chwili tu, w tym miejscu, do którego przywiódł cię cel dany tobie w świętej chwili. I połączmy się w wierze, że Duch Święty, który nas tutaj razem przyprowadził, zaoferuje tobie niewinność, której potrzebujesz, i którą przyjmiesz ze względu na moją miłość i Jego.
Nie jest możliwe, aby spojrzeć na to zbyt wcześnie. Do takiego miejsca każdy musi dotrzeć, gdy tylko jest gotowy. Kiedy odnajduje bliźniego, wówczas jest gotowy. Nie wystarczy jednak tylko dotrzeć do tego miejsca. Podróż bez celu jest przecież bez znaczenia i nawet wtedy, gdy się kończy, wydaje się nie mieć żadnego sensu. Skąd możesz wiedzieć, że się skończyła, jeśli nie uświadamiasz sobie, że jej cel został osiągnięty? Tu, gdzie kończy się podróż, widzisz jej cel. I to właśnie tu dokonujesz wyboru, czy na ten cel spojrzeć, czy błąkać się dalej tylko po to, aby potem po raz kolejny dokonać tego wyboru.
Spojrzenie na lęk przed Bogiem wymaga przygotowania, bo tylko zdrowi na umyśle mogą spoglądać na skrajny obłęd i ataki furii z litością i współczuciem, a nie z lękiem. Albowiem tylko wtedy, gdy ktoś współdzieli ten obłęd, wówczas jego przejawy wydają się być przerażające, a ty rzeczywiście współdzielisz go aż do momentu, gdy spojrzysz na bliźniego z doskonałą wiarą, miłością i czułością. Jeszcze nie przebaczyłeś i wciąż stoisz przed decyzją całkowitego przebaczenia. Boisz się Boga, ponieważ boisz się bliźniego. Boisz się tych, którym nie przebaczyłeś. A nikt, komu towarzyszy lęk, nie osiąga miłości.
Bliźni stojący obok ciebie wciąż wydaje się być kimś obcym. Nie znasz go, a sposób, w jaki go pojmujesz, jest przerażający. I wciąż go atakujesz, aby utrzymywać nietkniętym to, co wydaje się być tobą. Jednak w rękach bliźniego spoczywa twoje zbawienie. Widzisz jego obłąkanie, którego nienawidzisz, ponieważ je współdzielisz. A całe współczucie i przebaczenie, które uzdrowiłoby je, ustępuje pierwszeństwa lękowi. Bracie, potrzebujesz przebaczenia twego bliźniego, gdyż albo będziecie razem współdzielić szaleństwo, albo Niebo. I tylko razem podniesiecie swe oczy z wiarą, lub nie podniesiecie ich w ogóle.
Obok ciebie jest ten, który oferuje tobie kielich Pojednania, gdyż Duch Święty w nim jest obecny. Czy chcesz obwiniać go za jego grzechy, czy też chcesz przyjąć ten jego dar dla ciebie? Czy ten dawca zbawienia jest twym przyjacielem, czy też wrogiem? Wybierz to, kim według ciebie on jest, pamiętając, że otrzymasz od niego zgodnie z tym, co wybrałeś. On ma w sobie moc przebaczania twoich grzechów tak, jak ty masz moc przebaczania jego grzechów. Ale żaden z was nie może sam sobie udzielić przebaczenia. A jednak zbawiciel stoi obok każdego z was. Pozwól bliźniemu być tym, czym jest i nie czyń z miłości wroga.
Ujrzyj swojego Przyjaciela, Chrystusa, który stoi obok ciebie. Jakże jest On święty i piękny! Pomyślałeś, że Chrystus zgrzeszył, ponieważ narzuciłeś na Niego zasłonę grzechu aby ukryć Jego piękno. Jednak Chrystus wciąż daje tobie przebaczenie, abyś współdzielił jego świętość. Ten „wróg”, ten „obcy” wciąż proponuje tobie zbawienie jako Swojemu Przyjacielowi. „Wrogowie” Chrystusa i czciciele grzechu nie wiedzą Kogo atakują.
To jest bliźni ukrzyżowany przez grzech i czekający na uwolnienie od bólu. Czyż nie chcesz zaoferować mu swojego przebaczenia, kiedy tylko on może zaoferować je tobie? W zamian za swe odkupienie on ciebie również nim obdarzy, a będzie to tak pewnie, jak to, że Bóg stworzył każdą żywą istotę i że ją kocha. I da to naprawdę, ponieważ będzie to zarówno zaoferowane jak i otrzymane. Nie ma takiej łaski w Niebie, której nie mógłbyś zaoferować bliźniemu i której nie mógłbyś otrzymać od swojego najświętszego Przyjaciela. Nie odmawiaj przyjęcia łaski od bliźniego, ponieważ otrzymując ją, oferujesz ją jemu. I bliźni dostanie od ciebie to, co ty dostałeś od niego. Odkupienie zostało tobie dane, abyś je dał bliźniemu i w ten sposób otrzymał je. Ten, któremu przebaczasz, staje się wolny, a to, co dajesz jemu, to z nim współdzielisz. Przebacz grzechy, które bliźni uważa, że popełnił i całą winę, którą uważasz, że widzisz w nim.
Oto święte miejsce zmartwychwstania, do którego znów przybywamy i do którego będziemy powracać, dopóki nie dokona się odkupienie i dopóki nie zostanie ono przyjęte. Pomyśl, kim jest bliźni, zanim go potępisz. I złóż podziękowania Bogu za świętość bliźniego i za to, że tobie został dany dar świętości. Złącz się z bliźnim w radości i usuń wszelki ślad winy z jego niezrównoważonego i umęczonego umysłu. Pomóż bliźniemu udźwignąć ciężkie brzemię grzechu, którym go obarczyłeś, a który on przyjął za swój własny i odrzuć je lekko od niego z pełnym szczęścia, radosnym śmiechem. Nie przyciskaj do niego tego brzemienia grzechu jakbyś wbijał ciernie w jego skronie, ani nie przybijaj go do tego brzemienia gwoździami, nieodkupionego i bez nadziei.
Daj bliźniemu wiarę, albowiem wiara, nadzieja i miłosierdzie są tobie dane, abyś je dawał. Dar jest powierzany tym rękom, które dają. Spójrz na bliźniego i zobacz w nim dar Boga, który chcesz otrzymać. To już prawie Wielkanoc, czas zmartwychwstania. Dajmy sobie nawzajem odkupienie i dzielmy się nim, tak, abyśmy mogli stać się jednością w zmartwychwstaniu, a nie pozostawać w oddzieleniu poprzez śmierć. Ujrzyj dar wolności, który dałem Duchowi Świętemu dla ciebie. I bądźcie razem wolni, ty i bliźni, albowiem dajecie Duchowi Świętemu ten sam dar. I dając go, otrzymujecie go od Niego w zamian za to, co daliście. Duch Święty prowadzi was razem ze mną, abyśmy mogli się spotkać tu, w tym świętym miejscu i podjąć taką samą decyzję.
Uwolnij tutaj bliźniego tak, jak ja uwolniłem ciebie. Daj mu ten sam dar, patrząc na niego bez jakiegokolwiek potępienia. Postrzegaj go tak niewinnym, jak ja postrzegam ciebie i nie zwracaj uwagi na grzechy, które on w swym mniemaniu widzi w sobie samym. Zaoferuj bliźniemu wolność i całkowite uwolnienie od grzechu, tutaj, w tym ogrodzie pozornej agonii i śmierci. W taki oto sposób przygotujemy razem drogę do zmartwychwstania Bożego Syna i pozwolimy mu powstać ponownie w radosnym przypomnieniu swego Ojca, który nie zna grzechu ani śmierci, a tylko wieczne życie.
Razem znikniemy w Boskiej Obecności poza tą zasłoną, nie po to, aby się zagubić, lecz aby się odnaleźć; nie po to, aby być widzianym, lecz aby być znanym. Znikniemy w tej Obecności wiedząc, że nic w Bożym planie, który On ustanowił dla zbawienia, nie zostanie niedokończone. To jest cel podróży, bez którego ta podróż nie ma sensu. Tu właśnie jest pokój Boga, który On tobie dał na wieczność. Tu jest odpoczynek i spokój, którego szukasz, powód podjęcia tej podróży od samego początku. Niebo jest darem, którego złożenie bliźniemu jest twoją powinnością, jest długiem wdzięczności, który oferujesz Synowi Boga w podzięce za to, czym on jest, i czym go stworzył Bóg Ojciec.
Pomyśl uważnie, jak chcesz spojrzeć na dawcę tego daru, albowiem, jak patrzysz na niego, takim będzie wydawał się tobie ów dar. Tak, jak go postrzegasz – jako dawcę winy lub jako dawcę zbawienia – takim będziesz widział jego dar i takim go otrzymasz. Ukrzyżowani dają ból, ponieważ doświadczają bólu. A odkupieni dają radość, ponieważ zostali uzdrowieni i uwolnieni od bólu. Każdy daje tak, jak dostaje, ale musi wybrać, czym ma być to, co otrzyma. I rozpozna swój wybór poprzez to, co daje i co jest mu dane. Nie ma też niczego ani w piekle, ani w Niebie, co przeszkodziłoby komukolwiek w podjęciu tej decyzji.
Zaszedłeś tak daleko, ponieważ ta podróż była twoim wyborem. A nikt nie podejmuje się robienia czegokolwiek, co uważa za rzecz bez znaczenia. To, w co wierzyłeś, jest wciąż tobie wierne i czuwa nad tobą z wiarą tak łagodną, a jednak tak silną, że chciałoby podnieść ciebie ponad tę zasłonę i umieścić Syna Boga bezpiecznie tam, gdzie zapewniona jest niezawodna ochrona jego Ojca. Oto jedyny cel, jaki ma ten świat i jaki ma długa podróż przez ten świat, bez względu na znaczenie, jakie się temu przypisuje. Poza tym jednym celem, ten świat, jak i podróż przez ten świat, są bez znaczenia. Tobie i bliźniemu wciąż brakuje przekonania, że ten cel istnieje. Jednak jest tobie dane ujrzeć ten cel w twoim świętym Przyjacielu i rozpoznać go jako swój własny.