Życzenie, aby być niesprawiedliwie traktowanym, jest twoją kompromisową próbą łączenia ataku z niewinnością. Ale jakże możnaby łączyć to, co jest całkowicie niekompatybilne i jednoczyć to, czego nigdy nie da się połączyć? Podążaj drogą łagodności, a wówczas nie będziesz bał się zła ani nocnych cieni. Ale nie umieszczaj na swej drodze symboli strachu, bo inaczej będziesz wyplatał koronę cierniową, od której ani bliźni ani ty nie uciekniecie. Nie możesz złożyć ofiary z siebie samego. I jeśli wierzysz, że jesteś niesprawiedliwie traktowany, to bliźni cierpi tę niesprawiedliwość, którą ty widzisz. Albowiem złożenie ofiary jest całkowite. Gdyby złożenie ofiary mogło się w ogóle wydarzyć, pociągnęłoby za sobą całe Boże stworzenie, a Ojciec ofiarowałby Swojego umiłowanego Syna.
W twym uwolnieniu od ofiary, uwolnienie bliźniego staje się wyraźnie widoczne i jawi się jako jego własne. Ale każdy ból, którego doświadczasz, postrzegasz jako dowód, że bliźni jest winny ataku. Zatem chcesz siebie uczynić znakiem tego, że bliźni utracił swą niewinność i że wystarczy, żeby tylko spojrzał na ciebie, aby sobie uświadomił, że został potępiony. Ale to, co dla ciebie było niesprawiedliwe, przybędzie do bliźniego jako sprawiedliwość. Wierzysz w to, że niesprawiedliwa nienawiść, z powodu której cierpisz, będzie teraz należeć do bliźniego, i że kiedy spocznie na nim, ty staniesz się wolny. Nie pragnij uczynić siebie żyjącym symbolem winy bliźniego, ponieważ nie uciekniesz od śmierci, którą mu przygotowałeś. Tylko w niewinności bliźniego odnajdziesz swoją własną.
Gdy kiedykolwiek zgadzasz się cierpieć z powodu bólu, być czegoś pozbawionym, niesprawiedliwie traktowanym albo mieć potrzebę czegokolwiek, wówczas tylko oskarżasz bliźniego o atak na Bożego Syna. Trzymasz obraz twego ukrzyżowania przed oczami bliźniego, aby mógł widzieć, że jego grzechy są zapisane w Niebie twoją krwią i śmiercią i idą przed nim, zamykając za sobą bramę i skazując go na potępienie w piekle. Jednak te grzechy są zapisane w piekle, a nie w Niebie, gdzie jesteś poza wszelkim atakiem i dowodzisz niewinności każdego. Obraz siebie, który oferujesz bliźniemu, w rzeczywistości pokazujesz sobie i pokładasz w nim całą swą wiarę. Duch Święty proponuje tobie, aby dać bliźniemu taki twój obraz, w którym nie ma bólu i nie ma żadnych wyrzutów - wtedy to, co było zamęczane z powodu rzekomej winy bliźniego, staje się doskonałym świadkiem jego niewinności.
Moc świadka jest poza wiarą, ponieważ przynosi przekonanie o prawdziwości tego, o czym on świadczy. Świadek jest wiarygodny, ponieważ wskazuje poza siebie, ku temu, o czym świadczy. Twoja choroba i cierpienie przedstawia tylko winę bliźniego - świadka, którego wysyłasz po to, ażeby on nie zapomniał ran, które zadał i z powodu których przysięgasz, że on nigdy od nich nie ucieknie. Akceptujesz ten chory i opłakany obraz, jeżeli tylko może on służyć temu, by go ukarać. Chorzy są bezlitośni dla każdego i zarażając zmierzają do zabijania. Śmierć wydaje się ich niewiele kosztować, jeśli mogą powiedzieć, „Ujrzyj mnie bracie, jak umieram na twoich rękach”. Albowiem choroba jest świadkiem jego winy, a śmierć dowiodłaby tego, że jego błędy są grzechami. Choroba jest tylko „małą” śmiercią; formą zemsty, ale jeszcze nie całkowitą. Jednak ona w sposób pewny przemawia za tym, co sobą przedstawia. Przyglądałeś się w smutku ponuremu i przejmującemu obrazowi, który przesłałeś bliźniemu. I uwierzyłeś we wszystko, co ten obraz mu ukazał, ponieważ zaświadczył o winie bliźniego, którą ty w nim spostrzegłeś i pokochałeś.
Teraz, na tych rękach, uczynionych łagodnymi przez Jego dotknięcie, Duch Święty składa obraz innego ciebie. To jest wciąż obraz ciała, ponieważ tego, czym naprawdę jesteś, nie można zobaczyć ani przedstawić na obrazie. Jednak ten obraz ciała nie był użyty jako cel ataku, a zatem nigdy nie cierpiał z powodu bólu. On zaświadcza o wiecznej prawdzie, że nie możesz być zraniony i wskazuje na twoją niewinność i niewinność bliźniego. Pokaż go bliźniemu, który wówczas zobaczy, że każda blizna zostaje uzdrowiona i każda łza jest wytarta ze śmiechem i z miłością. I wtedy on ujrzy tam swoje przebaczenie i z uzdrowionym wzrokiem spojrzy dalej, w stronę niewinności, którą ujrzy w tobie. W tym właśnie tkwi dowód, że on nigdy nie zgrzeszył, że nic, co jego szaleństwo kazało mu czynić, nie było nigdy uczynione i nigdy nie przyniosło żadnych skutków. Żadne wyrzuty, które złożył w swym sercu, nigdy nie były usprawiedliwione i żaden atak nie może dotknąć go swym zatrutym i nieustępliwym żądłem strachu.
Potwierdzaj niewinność bliźniego, a nie jego winę. Twoje uzdrowienie jest jego pocieszeniem i jego zdrowiem, ponieważ ono dowodzi, że iluzje są nieprawdziwe. Siłą napędową, motywującą ten świat, nie jest wola życia, ale wola śmierci. Jedynym celem tego świata jest udowodnienie, że wina jest prawdziwa. Żadne myśli, czyny ani uczucia na tym świecie nie są motywowane niczym innym, jak tym. To są świadkowie, którzy są wzywani, by wierzono w to, o czym świadczą i którzy mają nadawać wiarygodność systemowi, w imieniu którego przemawiają i który reprezentują. I każdy z nich ma wiele głosów, mówiących do bliźniego i do ciebie różnymi językami. A jednak przesłanie dla obu z was jest takie samo. Upiększanie ciała zmierza do pokazania, jak wspaniali są świadkowie winy. Troska o ciało pokazuje, jak słabe i podatne na zranienia jest twoje życie - jak łatwo można zniszczyć to, co kochasz. Depresja przemawia za śmiercią, a próżność mówi o prawdziwym zainteresowaniu się czymś, co jest niczym.
Najmocniejszym świadkiem daremności, który podtrzymuje całą resztę świadków i pomaga im wszystkim namalować obraz, w którym grzech jest usprawiedliwiony, jest choroba w każdej postaci jaką przybiera. Chorzy mają powody dla wszystkich swoich nienaturalnych pragnień i dziwnych potrzeb. Albowiem kto mógłby żyć życiem tak krótkim i nie darzyć szacunkiem przelotnych radości? Jakie bowiem trwałe przyjemności mogłyby tam być? Czy to upoważnia do wiary, że każda skradziona odrobina przyjemności jest słuszną zapłatą za ich krótkie życie? Ich śmierć będzie zapłatą za wszystko, niezależnie od tego, czy cieszą się ze swych korzyści, czy też nie. Koniec życia musi nastąpić, niezależnie od tego, w jaki sposób to życie było spędzone. Trzeba więc brać z życia przyjemności, które mijają szybko, są krótkotrwałe i przelotne.
To nie są grzechy, ale świadkowie dziwnej wiary, że grzech i śmierć są prawdziwe, oraz że zarówno niewinność jak i grzech tak samo znajdą swój koniec w grobie. Jeżeli byłaby to prawda, wówczas byłby to powód do poszukiwania przelotnych radości i przywiązywania dużej wagi do drobnych przyjemności wszędzie, gdzie to tylko jest możliwe. Jednak w takim wyobrażeniu życia, ciało nie jest postrzegane jako neutralne i bez konkretnego celu zawartego w nim samym. Albowiem ciało staje się symbolem różnych zarzutów, znakiem winy, której skutki wciąż można widzieć, żeby nigdy nie można było zaprzeczyć ich przyczynie.
Twoją funkcją jest pokazać bliźniemu, że grzech nie ma przyczyny. Jak daremne musi być widzenie siebie jako obrazu, który dowodzi tego, czym twoja funkcja nigdy być nie może! Obraz Ducha Świętego nie zmienia ciała w coś, czego nie ma. On tylko odbiera mu wszystko to, co oskarża i obwinia. Tak odmalowanemu ciału nie przypisuje się już z góry celu, nie jest ono widziane ani jako chore ani jako zdrowe, ani jako złe, ani jako dobre. Nie oferuje się żadnych podstaw, które mogłyby posłużyć do jakiegokolwiek osądu ciała. Ciało nie ma życia, ale nie jest też nieżywe. Pozostaje poza wszelkim doświadczeniem miłości i strachu. Albowiem teraz nie świadczy ono jeszcze o niczym, jego cel jest otwarty i umysł jest znowu uczyniony wolnym, aby wybrać, do czego ono ma służyć. Teraz ciało nie jest potępione, ale oczekuje na to, by nadać mu cel, żeby mogło wypełnić funkcję, którą otrzyma.
Ta pusta przestrzeń, z której został usunięty grzech, jest uwolniona dla Nieba, które dzięki temu może zostać przypomniane. Tu może przybyć pokój Nieba, a doskonałe uzdrowienie może zająć miejsce śmierci. Ciało może stać się znakiem życia, obietnicą odkupienia i oddechem nieśmiertelności dla tych, którzy wzrastali chorzy, w oddechu cuchnącym wonią śmierci. Niech uzdrowienie stanie się celem ciała. Wtedy ciało wyśle wiadomość, którą odebrało i poprzez swoje uzdrowienie i swoją cudowność ogłosi tę prawdę i wartość jaką sobą przedstawia. Niech odbierze moc stanowienia niekończącego się życia, nigdy nie atakowanego. I niech będzie przesłaniem dla twego bliźniego: „Ujrzyj mnie, bracie, żyję przy tobie”.
Istnieje prosty sposób aby to osiągnąć: trzeba nie pozwolić na to, by ciało miało cel oparty na przeszłości, kiedy to byłeś pewny, że jego celem było popierać winę. Albowiem pozwolenie na to jest upieraniem się, że twoje okaleczone wyobrażenie jest wciąż trwającym znakiem tego, co ciało sobą przedstawia. To nie zostawia miejsca na odmienne spojrzenie i na inny cel, który mógłby mu być nadany. Ty nie znasz celu ciała. Ty tylko nadajesz iluzoryczny cel wytworzonej przez ciebie rzeczy aby ukryć swoją prawdziwą funkcję przed samym sobą. Ta rzecz bez celu nie może ukryć funkcji, którą dał tobie Duch Święty. Pozwól więc, by cel ciała i twoja funkcja były nareszcie pogodzone ze sobą i widziane jako zjednoczone.