Dlaczego mógłbyś nie postrzegać tego (zniknięcia luki) jako uwolnienia od cierpienia, aby dzięki temu dowiedzieć się, że jesteś wolny? Dlaczego mógłbyś nie uznawać prawdy, lecz traktować ją jako wroga? Dlaczego łatwa ścieżka, tak wyraźnie oznakowana, że jest niemożliwością zgubić drogę, wydaje się być taką, gdzie trzeba przedzierać się przez ciernie i stąpać po ostrych kamieniach i wybojach, zbyt trudną dla ciebie by nią podążać? Czy nie dzieje się tak dlatego, że widzisz ją jako drogę od piekła, zamiast patrzeć na nią jak na prostą drogę, nie wymagającą ofiary i straty, zmierzającą do tego, by znaleźć się w Niebie i w Bogu? Dopóki nie uświadomisz sobie, że z niczego nie musisz rezygnować ani nic porzucać i dopóki nie zrozumiesz, że nie poniesiesz żadnej straty - będziesz w jakimś stopniu żałował, że wybrałeś tę drogę. I nie dojrzysz wielu korzyści, jakie tobie ten wybór zaoferował. Jednak, chociaż nie widzisz tych korzyści, one istnieją. Ich przyczyna wywołała skutki i muszą być one obecne tam, gdzie ta przyczyna je ustanowiła.
Zaakceptowałeś przyczynę uzdrowienia, a zatem musisz być uzdrowiony. I gdy jesteś już uzdrowiony, musi do ciebie należeć także moc uzdrawiania. Cud nie jest oddzielną rzeczą, która zdarza się nagle, jako skutek bez przyczyny. Ani też nie jest przyczyną samą w sobie. Ale tam, gdzie jest przyczyna cudu, tam on też musi być. Teraz cud jest już wywołany, choć jeszcze nie jest postrzegany. I istnieją też skutki cudu, chociaż jeszcze ich nie widać. Spójrz teraz do wewnątrz, a nie ujrzysz powodu do żalu, ale istotny powód do radości i nadziei na pokój.
Jest beznadziejnym działaniem próbować odnaleźć nadzieję na pokój na polu bitwy. Daremne jest żądanie ucieczki od grzechu i bólu, skierowane do tego, co było wytworzone właśnie po to, by służyć funkcji utrzymywania grzechu i bólu. Albowiem ból i grzech są jedną iluzją, tak jak nienawiść, strach, atak i wina. Tam, gdzie są one bezprzyczynowe, tam ich skutki znikają, a tam, gdzie ich nie ma, musi przyjść miłość. Dlaczego się nie radujesz? Jesteś wolny od bólu, choroby, nędzy, utraty i wszystkich skutków nienawiści i ataku. Ból już więcej nie jest twym przyjacielem, a wina twym bożkiem, powinieneś więc powitać skutki miłości.
Twój Gość przybył. Zaprosiłeś Go i On przybył. Nie słyszałeś kiedy wszedł, ponieważ nie w pełni go powitałeś. A jednak jego dary przybyły wraz z nim. On złożył je u twoich stóp i prosi cię teraz, abyś na nie spojrzał i wziął je na własność. On potrzebuje twojej pomocy w rozdaniu darów wszystkim, którzy idą osobno, wierząc, że są oddzieleni i samotni. Będą uzdrowieni, gdy ty przyjmiesz swe dary, ponieważ twój Gość będzie witał każdego, którego stopy dotkną świętej ziemi, na której ty stoisz i gdzie Jego dary dla nich są złożone.
Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wiele możesz teraz dawać, dzięki temu wszystkiemu, co otrzymałeś. Bo Ten, Który wszedł, czeka jedynie na twoje przybycie tam, gdzie Go zaprosiłeś. Nie ma innego miejsca, gdzie może On znaleźć Swego gospodarza, ani gdzie Jego gospodarz może się z Nim spotkać. I w żadnym innym miejscu nie można otrzymać Jego darów pokoju i radości i wszelkiego szczęścia, które przynosi Jego Obecność. Albowiem one są tam, gdzie jest Ten, Który przyniósł je z sobą, by mogły być twoimi. Nie możesz widzieć swego Gościa, ale możesz zobaczyć dary, które On przyniósł. I gdy spojrzysz na nie, uwierzysz w Jego Obecność. Bo to, co teraz możesz czynić, nie mogłoby być czynione bez miłości i łaski, jaką Jego Obecność przynosi.
Taka jest obietnica żyjącego Boga: aby Jego Syn miał życie i każda żyjąca istota była jego częścią i aby nic innego nie miało życia. To, czemu ty dałeś „życie”, nie jest żywe i symbolizuje tylko twoje życzenie, by być żywym poza życiem, żywym w śmierci, ze śmiercią postrzeganą jako życie i życiem jako śmiercią. Jest tu pomyłka za pomyłką, ponieważ właśnie na pomyłce został oparty ten świat i nie istnieje nic innego, na czym by się opierał. Jego podstawa nie zmienia się, chociaż wydaje się podlegać ciągłym zmianom. Jednak cóż jest tam, oprócz pomyłki, co naprawdę ma jakieś znaczenie? Stabilność dla tych, którzy są w błędzie, jest bez znaczenia, a przesunięcia i zmiany stają się prawem, w oparciu o które orzekają oni o swoim życiu.
Ciało się nie zmienia. Reprezentuje ono większy sen, w którym zmiana jest możliwa. Zmieniać, to znaczy osiągać stan niepodobny do tego, w którym coś znajdowało się poprzednio. Nie ma zmiany w nieśmiertelności i Niebo jej nie zna. Jednak tu, na ziemi, zmiana ma podwójny cel, gdyż może nauczać przeciwnych rzeczy. A one świadczą o nauczycielu, który ich naucza. Ciało może wydawać się zmieniać z upływem czasu, z powodu choroby lub nawet w zdrowiu, wraz z wszelkimi wydarzeniami, które zdają się je zmieniać. Jednak oznacza to jedynie to, że umysł pozostaje niezmienny w swym przekonaniu na temat tego, co jest celem ciała.
Choroba jest żądaniem, aby ciało stało się rzeczą, którą w rzeczywistości nie jest. Nicość ciała jest gwarancją, że ono nie może być chore. W twoim żądaniu, by ciało było czymś więcej niż nicością, tkwi idea choroby. Ponieważ choroba prosi, aby Bóg był mniejszym, niż On jest naprawdę. Co wtedy staje się z tobą, gdyż to właśnie ciebie prosi się o ofiarę? Albowiem Jemu powiedziano, że Jego część już dłużej do Niego nie należy. Musi On złożyć w ofierze twoją jaźń i w tej Jego ofierze jesteś uczyniony kimś większym, a On jest umniejszony poprzez utratę ciebie. A to, co od Niego odeszło, staje się twoim bożkiem, chroniącym ciebie przez byciem częścią Jego.
Ciało, które jest proszone aby być bożkiem, będzie atakowane, gdyż nie zostało rozpoznane jego nicość. I w ten sposób ciało wydaje się być rzeczą, która ma własną moc. Jako coś (co nie jest nicością), można je postrzegać i myśleć, że ono czuje i działa i trzyma ciebie w swym uchwycie jako swego więźnia. I może mu się nie udać być tym, czym żądałeś, by było. A ty będziesz go nienawidził za jego małość, nie zważając na to, że ta jego porażka nie leży w tym, iż ono nie jest tym, czym powinno być, ale tylko w twej nieumiejętności dostrzeżenia, że jest ono niczym. Jednak jego nicość jest twoim zbawieniem, przed którym chcesz uciec.
Jako „coś”, ciało jest proszone by być Bożym wrogiem, zastępując małością, ograniczeniem i rozpaczą to, czym jest Bóg. To właśnie stratę Boga świętujesz, gdy widzisz ciało jako rzecz, którą kochasz, lub spoglądasz to ciało jako na coś, czego nienawidzisz. Albowiem, jeśli Bóg jest sumą wszystkiego, wówczas to, co nie jest Nim, nie istnieje i Jego całkowitość oznacza nicość tego, co Nim nie jest. Twój zbawiciel nie umarł, ani nie mieszka w tym, co było zbudowane jako świątynia śmierci. Twój zbawiciel żyje w Bogu i właśnie to czyni go twym zbawicielem, i tylko to. Nicość jego ciała uwalnia twoje ciało od choroby i od śmierci. Gdyż to, co jest twoje, nie może być niczym więcej ani niczym mniej niż to, co jest jego.