Potężna siła przyciągania Ojca przez Jego Syna znajduje się ponad słabym powabem szczególnego związku miłości, zawsze przez niego osłabianym. Nie ma innej miłości, która mogłaby cię zaspokoić, ponieważ nie istnieje żadna inna miłości. Jest tylko jedna miłość, która jest w pełni dawana i w pełni odwzajemniana, która będąc całkowitą o nic nie prosi. Ponieważ jest całkowicie czysta, każdy tą miłością połączony ma wszystko. Żaden związek, w którym jakąkolwiek rolę odgrywa ego, nie opiera się na prawdziwej miłości. Albowiem każdy związek, którego ustanowienia podejmuje się ego, jest szczególny.
Ego ustanawia związki tylko po to, aby coś dostać. I chce poczuciem winy przywiązać do siebie dającego. Dla ego jest niemożliwe utworzenie jakiegokolwiek związku bez gniewu, bo ego wierzy że gniew przysparza przyjaciół. Nie deklaruje tego ani nie ogłasza, ale taki właśnie jest cel ego. Albowiem ego rzeczywiście wierzy, że może dostawać i zatrzymywać poprzez obwinianie. Jest to jedyny powód, dla którego ego wydaje się być atrakcyjne; jednak jego powab przyciąga tak słabo, że nie mógłby zatrzymać nikogo - tyle tylko że nikt tego nie rozpoznaje. Albowiem ego zawsze wydaje się przyciągać do siebie poprzez miłość, ale nie ma ono w ogóle żadnego powabu dla tego, kto dostrzega że w rzeczywistości przyciąga ono do siebie za pośrednictwem winy.
Trzeba właściwie rozpoznać chore przyciąganie winy jako to, czym ono jest naprawdę. Ponieważ przyciąganie winy stało się dla ciebie czymś rzeczywistym, jest sprawą zasadniczą, aby owemu powabowi winy dokładnie się przyjrzeć i pozwolić mu odejść poprzez wycofanie się z inwestowania w niego. Jednak nie pozwalisz odejść temu, co uznajesz za wartościowe. A cenisz sobie przyciąganie winy tylko dlatego, że nie przypatrzyłeś się jej dobrze i oceniałeś ją w całkowitej ciemności. Gdy przeniesz winę do światła, będziesz otwierać usta ze zdziwienia, jak to mogło być możliwe że kiedykolwiek jej chciałeś. Nie stracisz niczego patrząc na to otwarcie, bowiem w twym świętym umyśle nie ma miejsca na taką brzydotę, jak brzydota winy. Ten, kto jest gospodarzem Boga, naprawdę nie może inwestować w winę.
Powiedzieliśmy już uprzednio, że ego usiłuje utrzymać i powiększać winę, ale w taki sposób, że nie rozpoznajesz, co chce tobie uczynić. Albowiem fundamentalną doktryną ego jest to, że jeżeli uczyniłeś coś bliźnim, to od tego uciekłeś. Ego nikomu dobrze nie życzy. Ale jego przetrwanie zależy od twego przekonania, że jego złe zamiary nie dotyczą ciebie. Zatem ego podpowiada, że jeśli będziesz jego gospodarzem, to umożliwi tobie kierowanie złości na zewnątrz i w ten sposób będzie cię chronić. I dlatego wciąż ustanawia niekończący się i nie przynoszący satysfakcji łańcuch szczególnych związków, wykuty ze złości i oddany tylko jednemu szalonemu przekonaniu, że im więcej złości zainwestujesz na zewnątrz siebie, tym bezpieczniejszy się staniesz.
To właśnie ten łańcuch przykuwa Syna Bożego do winy i właśnie ten łańcuch Duch Święty chce usunąć z twego świętego umysłu. Albowiem ten łańcuch brutalności i okrucieństwa nie może oplatać wybranego gospodarza Boga, który nie może uczynić siebie gospodarzem ego. W imię twego uwolnienia i w Imię Tego, Który chce cię uwolnić, przyjrzyjmy się bliżej związkom wymyślanym przez ego i pozwólmy Duchowi Świętemu osądzić je prawdziwie. Jest bowiem pewne, że jeśli przyjrzysz się tym związkom, chętnie je Jemu powierzysz. Nie wiesz, co Duch Święty potrafi z nich uczynić, lecz będziesz gotów się tego dowiedzieć, jeśli zechcesz najpierw spostrzec, co ty z nich uczyniłeś.
Tak czy inaczej, każdy związek wytworzony przez ego opiera się na idei, iż składając siebie w ofierze, ego staje się coraz większe. Ta „ofiara”, którą ego uważa za oczyszczenie, jest w rzeczywistości źródłem jego wielkiej urazy. Jest tak, ponieważ wolałoby ono bezpośrednio zaatakować i uniknąć opóźnienia realizacji tego, czego naprawdę chce. Jednak ego, uznając zawsze „rzeczywistość” za taką, jak ją widzi, rozpoznaje, że nikt nie mógłby zinterpretować bezpośredniego ataku jako miłości (i dlatego ego obwinia zamiast atakować). Jednak obwinianie jest bezpośrednim atakiem, choć nie wydaje się nim być. W rzeczywistości winni oczekują ataku, a poprosiwszy o niego, ulegają jego urokowi.
W takich obłąkanych związkach urok tego czego nie chcesz, wydaje się być znacznie większy, niż urok tego czego chcesz. Bowiem myślisz, że wyrzekłeś się czegoś dla bliźniego lub złożyłeś mu jakąś ofiarę i nienawidzisz go za to. A mimo to sądzisz, że tego właśnie pragniesz. Nie kochasz wcale bliźniego - po prostu wierzysz, że kochasz wyrzeczenie i ofiarę. I za składanie ofiar wymagane od siebie, żądasz aby bliźni również przyjmował na siebie winę i składał ofiary. W tej sytuacji przebaczenie staje się niemożliwe, bo ego wierzy że przebaczyć bliźniemu, znaczy utracić go. Jedynie poprzez atak bez przebaczenia, ego może zagwarantować istnienie winy, która utrzymuje razem wszystkie jego związki.
Jednakże wszyscy wchodzący w szczególne związki jedynie wydają się „być razem”. Bo wszelkie związki oznaczają dla ego tylko to, że razem są ciała. Właśnie tego ego żąda, ale jednocześnie nie zgłasza sprzeciwu co do tego, gdzie umysł podąża, lub też co on myśli, gdyż to dla ego wydaje się być zupełnie nieważne. Ego jest zadowolone, dopóki ciało jest do dyspozycji aby przyjmować jego ofiary. Dla ego umysł jest czymś prywatnym, a tylko ciałem można się dzielić. I według niego, ideami zasadniczo nie należy się przejmować, z wyjątkiem tych które przybliżają lub oddalają ciało kogoś innego - i w tych kategoriach ego ocenia idee jako dobre lub złe. „Dobre” jest to, co czyni drugiego winnym i utrzymuje w nim poczucie winy. Natomiast „złe” jest to, co drugiego uwalnia od winy, ponieważ uwolniony nie wierzyłby on już dłużej, że to ciała (a nie umysły) komunikują się ze sobą, a zatem mógłby się „oddalić”.
Cierpienie, wyrzeczenie i ofiara są darami którymi ego chce „błogosławić” wszystkie związki. Wszyscy, którzy jednoczą się przy ołtarzu ego, przyjmują cierpienie i ofiarę jako cenę za związek. W swych gniewnych sojuszach zrodzonych z lęku przed samotnością a jednak poświęconych kontynuacji samotności, każdy poszukuje uwolnienia od ciężaru winy, wzmagając jej poczucie w bliźnim - bowiem każdy wierzy, że takie postępowanie zmniejsza poczucie winy w nim samym. Bliźni zawsze wydaje się atakować i ranić, być może niezbyt wymyślnymi sposobami, być może nawet „nieświadomie”, lecz nigdy bez żądania ofiary. Furia tych którzy są złączeni na ołtarzu ego, daleko przekracza twoje najśmielsze wyobrażenie. Albowiem nie zdajesz sobie sprawy z tego, czego naprawdę ego chce.
Gdy kiedykolwiek odczuwasz złość lub gniew, możesz być pewny że utworzyłeś szczególny związek, który „pobłogosławiło” ego, albowiem błogosławieństwem ego jest złość. Złość przybiera wiele różnych postaci, lecz nie może zbyt długo wprowadzać w błąd tych, którzy nauczą się że miłość nie wywołuje poczucia winy, a to co pociąga za sobą winę nie jest miłością, ale musi być złością. Wszelki gniew lub złość są niczym innym, jak próbą wzbudzenia w kimś poczucia winy, a dokonywanie takich prób jest jedyną rzeczą, jaką ego uznaje w szczególnych związkach. Wina jest jedyną potrzebą jaką posiada ego i dopóki się z nim utożsamiasz, dopóty urok winy będzie cię pociągać. Ale zapamiętaj sobie, że przebywanie z innym ciałem nie jest porozumiewaniem się. A jeśli myślisz że jest, to będziesz czuł się winny z powodu takiego porozumiewania się i będziesz obawiał się usłyszeć Ducha Świętego, rozpoznając w Jego Głosie swą własną potrzebę porozumiewania się.
Duch Święty nie naucza poprzez lęk. Ale jakże mógłby On porozumiewać się z tobą, gdy wierzysz że komunikowanie się oznacza sprowadzenie na siebie samotności? Szaleństwem jest wierzyć, że w wyniku porozumiewania się zostaniesz porzucony i opuszczony, a jednak wielu w to wierzy. Ci który w to wierzą, uważają że ich umysły muszą być oddzielone zachowując swą prywatność, bo inaczej je utracą, ale równocześnie uważają że nie dotyczy to ciał, bo nawet jeśli ich ciała są razem, to umysły pozostają wciąż prywatną własnością. Związek ciał staje się w ten sposób sposobem, dzięki któremu mogą utrzymać swe umysły w oddzieleniu, z dala od siebie. Albowiem ciała nie potrafią przebaczać. Mogą czynić tylko to, co im każe umysł.
Iluzja autonomii ciała i jego zdolności do przezwyciężania samotności jest skutkiem działania planu ego, które dąży do ustanowienia swojej własnej autonomii. Dopóki będziesz wierzyć, że przebywanie z innym ciałem zapewnia tobie towarzystwo, będziesz zmuszony do czynienia starań, aby utrzymywać bliźniego w ciele, wiążąc go z ciałem poprzez winę. I będziesz widział bezpieczeństwo w winie, a niebezpieczeństwo w porozumiewaniu się. Bowiem to ego naucza, że porozumiewanie się jest przyczyną samotności, a problem samotności można rozwiązać za pomocą winy. I pomimo oczywistego szaleństwa tej lekcji, wielu się jej nauczyło.
Następstwem porozumiewania się jest przebaczenie - i jest to tak samo pewne jak to, że następstwem winy jest potępienie. Funkcją nauczania Ducha Świętego jest instruowanie wierzących, że komunikowanie się nie jest potępieniem, lecz w rzeczywistości jest ono zbawieniem. I Duch Święty wypełni tę funkcję, gdyż moc Boża, która jest zarówno w Nim jak i w tobie, jest połączona w rzeczywistym związku, tak świętym i tak mocnym, że może on bez lęku przezwyciężyć nawet to.
Właśnie dzięki świętej chwili spełnia się to, co wydaje się niemożliwe do spełnienia - czyniąc widocznym i oczywistym, że jednak jest to możliwe. W świętej chwili wina nie ma już swego powabu, bo zostaje przywrócone porozumiewanie się. A wina której jedynym celem jest zakłócić łączność, nie ma w świętej chwili żadnej funkcji. Nie ma tu żadnego ukrywania, ani żadnych prywatnych myśli. Sama chęć komunikowania się przyciąga do siebie komunikację, całkowicie przezwyciężając samotność. Jest tu całkowite przebaczenie, gdyż nie pragniesz wyłączyć kogokolwiek ze swej realizacji siebie czyli ze swego spełnienia, w nagłym rozpoznaniu (małej) wartości odgrywanej przez niego w tym roli. By chronić twą pełnię, wszyscy są zaproszeni i wszyscy są mile witani, a ty rozumiesz że twoje spełnienie jest spełnieniem Boga, którego jedyną potrzebą jest osiągnięcie spełnienia przez ciebie. Twoje spełnienie sprawia bowiem, że stajesz się świadomy przynależności do Boga. I w ten właśnie sposób doświadczasz siebie takim, jakim byłeś stworzony i jakim jesteś.