Nigdy nie zapominaj, że świat którzy „widzą” ślepi, może być tylko wyobrażony, ponieważ jest im nieznane to, jak on rzeczywiście wygląda. Ślepi muszą wnioskować na temat tego co możnaby ujrzeć zawsze na podstawie dowodów pośrednich i potem poprawiają wnioski, gdy potykają się i upadają z powodu tego, czego nie rozpoznali. Mogą również bez szwanku przejść przez otwarte drzwi, które myśleli że były zamknięte. I tak jest właśnie z tobą. Ty nie widzisz. Przesłanki do twych wniosków są błędne, dlatego potykasz się o kamienie, których nie rozpoznajesz i upadasz. Jesteś niezdolny do uświadomienia sobie, że możesz przejść przez drzwi, które uważałeś za zamknięte, ale które stoją otworem przed twymi niewidzącymi oczami, czekając aby cię powitać.
Jakże głupie są próby określania, co możnaby widzieć zamiast tego. Nie jest konieczne, aby sobie wyobrażać, jak świat musi wyglądać. Najpierw trzeba coś zobaczyć, a dopiero potem rozpoznać co to jest. Można tobie pokazać, które drzwi są otwarte, a ty sam możesz spostrzec gdzie jest bezpiecznie; która droga prowadzi do ciemności, a która do światła. Osąd zawsze prowadzi w fałszywym kierunku, ale postrzeganie wzrokiem niefizycznym wskazuje właściwą drogę. Dlaczego miałbyś zgadywać?
Nie ma potrzeby uczenia się poprzez ból, a łagodne lekcje są przyswajane radośnie i chętnie zapamiętywane. Tego, co przynosi szczęście, chcesz się uczyć i nie zapominasz. To nie to chcesz zakwestionować. Twoim pytaniem jest to, czy środki które służą do nauczania tego kursu, przyniosą tobie radość jaką on obiecuje. Jeżeli wierzysz że tak, to jego uczenie się nie będzie problemem. Nie jesteś jeszcze szczęśliwym uczniem, ponieważ wciąż nie masz pewności, czy zdolność widzenia wzrokiem niefizycznym (czyli widzenia duchowego) da tobie więcej, niż daje osądzanie, a nauczyłeś się już, że obu tych rzeczy na raz mieć nie możesz.
Ślepi przyzwyczajają się do swego świata poprzez przystosowanie się do niego. Myślą, że mają swoje sposoby na ten świat. Uczyli się ich, ale nie poprzez radosne lekcje, lecz poprzez srogą potrzebę (nakładania) granic, których jak wierzyli, nie mogli przekroczyć. Oni wciąż w to wierzą, lekcje te są im drogie i trzymają się ich kurczowo, gdyż nie potrafią widzieć. Nie rozumieją, że to właśnie te lekcje utrzymują ich ślepotę. W to naprawdę nie wierzą. I w ten sposób utrzymują świat, który nauczyli się widzieć w swych urojeniach, wierząc że mają do wyboru albo to albo nic. Nienawidzą świata, którego uczyli się poprzez ból. I wszystko co myślą że jest w nim, służy im do przypomnienia, że są niekompletni i mocno upośledzeni.
Zatem określają swoje życie i to gdzie żyją, przystosowując się do niego tak jak myślą że muszą i obawiając się utracić tę odrobinę, którą mają. I tak jest z tymi, którzy uważają, że oni wszyscy, jak i wszyscy ich bracia, mają ciała. Próbują docierać do siebie nawzajem i doznają wciąż niepowodzeń. Przystosowują się do samotności, wierząc że zachować te ciała, to zachować tę odrobinę, którą mają. Posłuchaj i spróbuj się zastanowić, czy przypomnisz sobie, o czym będziemy teraz mówić.
Posłuchaj – może uchwycisz jakiś ślad dawnego stanu, nie zapomnianego całkowicie; może będzie to ślad mglisty i niejasny, a jednak niezupełnie nieznany, podobny do pieśni, której nazwy już od dawna zapomniałeś, a okoliczności w których ją słyszałeś, są również skryte w mrokach niepamięci. Całość pieśni nie pozostała z tobą, ale ostał się tylko mały fragment jej melodii, nie związany z żadną osobą, miejscem, ani niczym szczególnym. Ale przypominasz sobie, właśnie na podstawie tego małego fragmentu, jak śliczna była ta pieśń, jak cudowne było miejsce gdzie ją słyszałeś i jak kochałeś tych, którzy tam byli i słuchali jej wraz z tobą.
Te zapamiętane nuty są niczym. Jednak trzymałeś je przy sobie nie dla nich samych, ale jako delikatne przypomnienie tego, co doprowadziłoby cię do płaczu, gdybyś tylko sobie przypomniał, jakie było to dla ciebie drogie. Mógłbyś sobie to przypomnieć, ale obawiasz się tego, wierząc że utraciłbyś ten świat, którego się od tamtej pory nauczyłeś. A jednak wiesz, że nic czego nauczyłeś się w tym świecie, nie jest nawet w połowie tak drogie jak to. Posłuchaj i sprawdź czy pamiętasz starożytną pieśń, którą poznałeś tak dawno temu i która była dla ciebie bardziej droga, niż jakakolwiek inna melodia, której od tego czasu nauczyłeś się cenić.
Poza ciałem, dalej niż słońce i gwiazdy, poza wszystkim co widzisz i co jest tobie znane, jest łuk złotego światła, który rozciąga się w wielkie lśniące koło, gdy nań patrzysz. I całe to koło wypełnia się światłem przed twymi oczami. Jego brzegi znikają i nic już w sobie nie mieszczą. Światło rozszerza się i obejmuje sobą wszystko, rozprzestrzeniając się aż do nieskończoności, świecąc zawsze, bez przerwy i bez jakichkolwiek ograniczeń. Wewnątrz niego wszystko jest złączone w doskonałej ciągłości. Nie można sobie wyobrazić niczego, co mogłoby być na zewnątrz, ponieważ nie ma takiego miejsca, w którym tego światła nie byłoby.
To jest duchowa wizja Syna Boga, którego dobrze znasz. Właśnie tu jest to, co widzi ten, który zna swego Ojca. Tu jest pamięć tego, czym jesteś – a jesteś częścią tego wszystkiego, ale z tym wszystkim w sobie i dołączony do tego wszystkiego, z taką pewnością z jaką wszystko jest dołączone do ciebie. Zaakceptuj zdolność widzenia duchowego, która może tobie pokazać właśnie to, a nie ciało fizyczne. Bardzo dobrze znasz tę starożytną pieśń. Nic nigdy nie będzie tobie tak drogie, jak ten pradawny hymn miłości, który Syn Boga wciąż śpiewa swemu Ojcu.
I teraz ślepi mogą widzieć, ponieważ ta sama pieśń, którą śpiewają ku czci swego Stwórcy, głosi również ich chwałę. Ślepota, którą oni sami wytworzyli, nie oprze się pamięci tej pieśni. I będą oni przyglądać się wizji Syna Boga, przypominając sobie kim jest ten, o którym śpiewają. Cóż innego mogłoby być cudem, jak nie to przypomnienie? I czy mógłby istnieć ktokolwiek, kto nie przypomniałby sobie tego? Światło w jednym budzi to we wszystkich. I kiedy widzisz je w bliźnim, stajesz się przypomnieniem dla wszystkich.