„Prawa” chaosu mogą być przyniesione do światła, chociaż zrozumieć ich nie można nigdy. Prawa chaosu są niemal bez sensu a zatem poza sferą rozumu. Jednak wydają się one być przeszkodą dla rozumu i dla prawdy. Przyjrzyjmy się im zatem spokojnie, a wtedy będziemy mogli spojrzeć poza nie i zrozumieć czym one są naprawdę, zamiast wierzyć w to co one chciałyby utrzymywać na swój temat. Jest sprawą kluczową, aby zrozumieć po co prawa chaosu istnieją, ponieważ ich celem jest czynić wszystko bezsensownym i atakować prawdę. Są to prawa, które myślisz że rządzą światem wytworzonym przez ciebie. Jednak w rzeczywistości, one niczym nie rządzą i nie trzeba ich łamać - wystarczy tylko im się przyjrzeć i wyjść poza nie.
Pierwsze prawo chaosu głosi, że prawda jest inna dla każdego. Tak jak wszystkie tego rodzaju zasady, ta również utrzymuje, że każdy jest oddzielony i ma inny zestaw myśli, który odróżnia go od innych. Ta zasada powstaje z przekonania, że istnieje hierarchia iluzji - niektóre wydają się bardziej wartościowe, a zatem bardziej prawdziwe. Każdy ustanawia tę hierarchę dla siebie i czyni ją prawdziwą poprzez swój atak na coś cenionego przez bliźniego. I zgodnie z pierwszym prawem chaosu atak jest uzasadniony, ponieważ wartości wyznawane przez każdego różnią się od siebie i ci którzy je wyznają, wydają się być niepodobni do siebie, a przez to stają się wrogami.
Pomyśl, jak to prawo wydaje się kolidować z pierwszą zasadą cudów. Bowiem ustanawia ono stopnie prawdziwości wśród iluzji, sprawiając że niektóre z nich wydają się być trudniejsze do przezwyciężenia niż inne. Gdyby sobie uświadomić, że wszystkie iluzje są takie same i równie nieprawdziwe, byłoby wtedy łatwo zrozumieć, że cuda mają zastosowanie do wszystkich z nich. Wszelkiego rodzaju błędy mogą być poprawione, ponieważ są nieprawdziwe. Iluzja znika, gdy jest przyniesiona do prawdy, a nie do innej iluzji. Żadna część nicości nie może się bardziej opierać prawdzie niż inna.
Drugie prawo chaosu - naprawdę drogie dla każdego czciciela grzechu - głosi że każdy musi grzeszyć, a zatem zasługuje na atak i śmierć. Ta zasada, blisko spokrewniona z pierwszą, jest żądaniem karania za błędy, zamiast ich naprawiania. Albowiem zniszczenie tego, kto popełnia błąd, umiejscawia go poza korekcją i poza przebaczeniem. To, co on uczynił, jest interpretowane jako nieodwołalny wyrok na niego, którego nawet Bóg nie jest w stanie odmienić. Grzech nie może być darowany, pociągając za sobą wiarę, że Syn Boga może popełniać błędy, z powodu których jego własne zniszczenie staje się nieuniknione.
Pomyśl, cóż to prawo wydaje się czynić dla związku między Ojcem i Synem. Objawia się to prawo w przekonaniu, że Oni nie mogą nigdy stać się znowu Jednością, albowiem Jeden musi być zawsze potępiony przez Drugiego. Teraz Oni się różnią i są wrogami. I teraz Ich związek jest zjednoczony w sprzeciwie, bowiem oddzielone aspekty Syna spotykają się jedynie w celu wywoływania konfliktów, a nie po to aby się połączyć. Jeden staje się słaby, a drugi mocny z powodu pokonania tego pierwszego. Lęk przed Bogiem, a także przed wszystkimi innymi, teraz staje się uzasadniony i uczyniony rzeczywistym przez to, co Syn Boga uczynił sobie i swojemu Stwórcy.
Arogancja, na której opierają się prawa chaosu i która się w nich pojawia, nie mogłaby być już bardziej oczywista. Jest tu zasada, która ma na celu zdefiniowanie, jaki musi być Stwórca rzeczywistości; co On musi myśleć i w co On musi wierzyć i jak musi reagować na to w co wierzy. Nie uważa się tu nawet za konieczne aby Go zapytać o prawdziwość tego, co zostało ustanowione jako Jego przekonania. To Jego Syn może mu o tym powiedzieć, a On nie ma innego wyjścia jak tylko uwierzyć mu na słowo lub mylić się. To bezpośrednio prowadzi do trzeciego, niedorzecznego przekonania, które wydaje się czynić chaos wiecznym. Gdyż jeśli Bóg nie może się mylić, to musi On zaakceptować wiarę Swego Syna w to, czym on jest i nienawidzić go za to.
Spójrz jak lęk przed Bogiem jest przez tę trzecią zasadę umacniany. Teraz staje się już niemożliwe aby zwrócić się do Boga o pomoc w nieszczęściu. Bowiem teraz stał się On „wrogiem”, który właśnie to nieszczęście spowodował i do Którego odwoływanie się jest bezużyteczne. Zbawienie nie leży też w Synu, którego każdy aspekt wydaje się być w stanie wojny z Nim, usprawiedliwiony w swym ataku. I teraz konflikt staje się nieunikniony i poza możliwością pomocy ze strony Boga. Ponieważ teraz zbawienie musi już pozostawać niemożliwe, gdyż Zbawiciel stał się wrogiem.
Nie ma już teraz uwolnienia i ucieczki. Pojednanie staje się mitem, a Wolą Boga jest zemsta, a nie przebaczenie. Z miejsca, w którym to wszystko się zaczyna, nie ma żadnych widoków na pomoc, która mogłaby być skuteczna. Wynikiem może być tylko zniszczenie. I Bóg wydaje się to popierać, aby zwyciężyć Swojego Syna. Nie myśl, że ego umożliwi tobie odnalezienie sposobu ucieczki od tego, czego ono chce. To jest zadaniem tego kursu, który nie ceni tego, co ego ceni wysoko.
Ego ceni tylko to, co zabiera. To prowadzi do czwartego prawa chaosu, które, jeśli pozostałe są zaakceptowane, również wydaje się być prawdziwe. To pozorne prawo, jest przekonaniem że masz (tylko) to, co zabrałeś. W myśl tego prawa czyjaś strata staje się twoim zyskiem, a zatem stosując się do tego prawa nie potrafisz rozpoznać, że nigdy nie możesz nic nikomu odebrać, chyba że samemu sobie. Mimo to, wszystkie inne prawa prowadzą właśnie do tego. Gdyż wrogowie nie obdarowują się chętnie, ani nie chcieliby współdzielić rzeczy, które cenią. A to, co twoi wrogowie chcieliby zataić przed tobą, musi być wartościowe, bo trzymają to ukryte przed twoim wzrokiem.
Wszystkie mechanizmy szaleństwa widać właśnie w takim rozumowaniu: „wróg” stał się silny przez ukrywanie cennego dziedzictwa, które powinno być twoim; twoje stanowisko w tej sprawie i atak z powodu tego co zastało tobie zabrane, są uzasadnione; nieunikniona jest też strata, jakiej ten wróg musi doznać, abyś mógł się ocalić. Zatem ci, którzy są winni, uroczyście zapewniają o swej niewinności. Gdyby nie byli oni zmuszeni do tego okropnego ataku przez pozbawione skrupułów zachowanie wroga, reagowaliby tylko z uprzejmością. Ale w tym dzikim i brutalnym świecie uprzejmość nie może przetrwać, dlatego muszą brać, bo inaczej im zabiorą.
I teraz pojawia się niejasna kwestia, jeszcze nie „wyjaśniona”. Co jest tą drogocenna rzeczą, tą bezcenną perłą, tym ukrytym, tajemniczym skarbem, który ma być wydarty w słusznym gniewie twemu najbardziej zdradzieckiemu i przebiegłemu wrogowi? To musi być to, czego chcesz, ale czego nigdy nie znalazłeś. I teraz „rozumiesz” powód, dla którego tego nie znalazłeś. Ponieważ to było zabrane tobie przez twego wroga i ukryte tam, gdzie byś tego nie podejrzewał. On ukrył to w swoim ciele, czyniąc z niego schronienie dla swojej winy, ukryte miejsce, które należy do ciebie. Teraz jego ciało musi być zabite i złożone w ofierze, abyś mógł mieć to, co do ciebie należy. Jego zdrada wymaga jego śmierci, abyś ty mógł żyć. A ty atakujesz tylko w samoobronie.
Ale co takiego chcesz, że wymaga to jego śmierci? Czy możesz być pewien, że twój morderczy atak jest usprawiedliwiony, jeśli nie wiesz po co on w ogóle jest? I tu pojawia się ostateczna, końcowa zasada chaosu, która przybywa na „ratunek”. Zgodnie z tą zasadą istnieje substytut dla miłości. To jest magia, która leczy wszelki twój ból; brakujący czynnik w twym szaleństwie, który czyni go „zdrowym”. To jest powód, dla którego musisz atakować. To jest to, co czyni twoją zemstę usprawiedliwioną. Ujrzyj, odsłonięty, tajemny dar ego, wydarty z ciała bliźniego, ukryty tam przez złośliwość i nienawiść do tego, do którego ten dar należy. Bliźni chciałby ciebie pozbawić tajemniczego składnika, który nadałby twemu życiu znaczenie. Wierzysz, że substytut miłości, zrodzony z twej wrogości do bliźniego, musi być zbawieniem. I wszystkie twe związki mają na celu tylko przechwycić ją i zawłaszczyć. Jednak miłość nie ma substytutu i jest tylko jedna.
Twój stan posiadania nigdy nie jest całkowity. I bliźni nigdy nie zaprzestanie ataków na ciebie za to, co mu ukradłeś. Ani też Bóg nigdy nie zaniecha swej zemsty na was obu, ponieważ, w Swym szaleństwie, musi On mieć ten substytut miłości i dlatego musi zabić was obu. Ty, który wierzysz, że będąc zdrowym na umyśle, kroczysz swymi stopami po twardej ziemi, wędrując poprzez świat, którego sens można odnaleźć, zauważ że: Takie są prawa na których wydaje się spoczywać twoje zdrowie psychiczne. Takie są zasady, które sprawiają, że ziemia pod twymi stopami wydaje się być twarda. I właśnie tu szukasz sensu. Takie są prawa, które wytworzyłeś dla swego zbawienia. One utrzymują substytut Nieba, który wolisz. To jest ich cel; one właśnie dla tego celu były wytworzone. Nie ma sensu pytać, co one znaczą. To jest oczywiste. Środki szaleństwa musza być szalone. Czy uświadamiasz sobie, że ten cel jest szaleństwem?
Nikt nie chce szaleństwa, ani też nikt nie upiera się przy szaleństwie, jeśli widzi go takim, jakim ono jest. Jedyne co chroni szaleństwo, to twoje przekonanie, że ono jest prawdziwe. Funkcją szaleństwa jest zająć miejsce prawdy. Aby w nie wierzyć, ono musi wydawać się prawdą. I jeśli ono staje się prawdą, wtedy jego przeciwieństwo, które było prawdą poprzednio, teraz musi być szaleństwem. Taka zmiana, gdzie wszystko jest „postawione na głowie” - szaleństwo jest zdrowiem psychicznym, iluzje są prawdą, uprzejmość jest atakiem, nienawiść jest miłością a morderstwo jest błogosławieństwem - stanowi cel, który służy prawom chaosu. To są środki, poprzez które prawa Boże wydają się być odwrócone. Tutaj niewątpliwie prawa grzechu wydają się trzymać miłość uwięzioną, a na wolność wypuszczać grzech.
One jednak nie wydają się być celami chaosu, gdyż z powodu tego wielkiego odwrócenia jawią się być prawami porządku. Jak mogłoby tak nie być? Chaos jest bezprawiem, nie ma tam żadnych praw! Aby można było w niego uwierzyć, jego pozorne prawa muszą być postrzegane jako rzeczywiste. Ich cel, oparty na szaleństwie, musi być widziany jako zdrowie psychiczne. I strach, ze śmiertelnie bladymi wargami i niewidzącymi oczami, ślepymi i strasznymi, gdy na nie spojrzeć, jest umieszczony na tronie miłości; ten jej umierający zdobywca, jej substytut, zbawiciel od zbawienia. Jak cudowne wydają się być prawa strachu czyniące śmierć. Podziękuj bohaterowi na tronie miłości, który zbawił Syna Boga dla strachu i śmierci!
A jednak, jak to jest możliwe, że w ogóle można wierzyć w prawa takie jak te? Otórz istnieje dziwny środek, który to umożliwia. Bynajmniej nie jest on nieznany; już poprzednio wiele razy widzieliśmy jak on funkcjonuje. W obliczu prawdy ten środek nie działa, ale w snach, w marzeniach, gdzie cienie odgrywają główną rolę, wydaje się mieć największą moc. Żadne prawo chaosu nie mogłoby zmuszać do wiary; prawa te zmierzają tylko do podkreślenia formy i niezważania na treść. Każdy, kto twierdzi, że chociaż jedno z tych praw jest prawdziwe, nie wie co mówi. Niektóre jego postacie wydają się mieć sens i to wszystko.
Jak może jakaś forma morderstwa nie oznaczać śmierci? Czy atak w jakiejkolwiek postaci może być miłością? Czy jakikolwiek rodzaj potępienia może być błogosławieństwem? Kto, czyniąc swego zbawiciela bezsilnym, osiąga zbawienie? Niech forma ataku nie zwiedzie ciebie. Nie możesz zmierzać do zranienia albo skrzywdzenia bliźniego i być zbawionym. Któż mógłby odnaleźć bezpieczeństwo przed atakiem, obracając się przeciw samemu sobie? Jakież to mogłoby mieć znaczenie, którą z form to szaleństwo przybiera? Ono jest osądem, który sam siebie zwycięża, potępiając to, co mówi że chce zbawić. Nie daj się oszukać, gdy to szaleństwo przybiera formę, którą uważasz za śliczną i uroczą. To, co zamierza ciebie zniszczyć, nie jest twym przyjacielem.
chcesz utrzymywać i uznawać za prawdziwe, że nie wierzysz w te bezsensowne prawa, i że nie postępujesz zgodnie z nimi. I kiedy przypatrujesz się temu, co one głoszą, uważasz je za niewiarygodne. Bracie, ty naprawdę w nie wierzysz. Bo jak inaczej mógłbyś postrzegać formę, jaką one przybierają, zawierającą treść taką jak ta? Czy jakakolwiek tego typu forma nadaje się w ogóle do obrony? Jednak ty wierzysz w te prawa ze względu na formę, jaką przybierają, a nie rozpoznajesz ich treści. Treść nigdy nie zmienia się. Czy możesz namalować różowe wargi na szkielecie, pięknie go ubrać, pieścić go i ożywić? I czy możesz być zadowolony z iluzji, że (w nim) żyjesz?
Nie istnieje życie poza Niebem. Tam, gdzie Bóg stworzył życie, tam życie jest. W jakimkolwiek stanie poza Niebem życie jest tylko iluzją. W najlepszym razie życie tylko wydaje się być życiem; w najgorszym, śmiercią. Jednak w obu przypadkach są to tylko opinie na temat tego, co nie jest życiem, jednakowe w swej niedokładności i bezsensowności. Życie poza Niebem jest niemożliwe i jeśli czegoś nie ma w Niebie, to nie ma tego nigdzie. Poza Niebem istnieje tylko konflikt i możliwe są iluzje - bezsensowne, niedorzeczne, niezrozumiałe i postrzegane jako przeszkoda na drodze do Nieba. Iluzje są tylko formami. Ich treść nigdy nie jest prawdziwa.
Prawa chaosu rządzą wszystkimi iluzjami. Ich formy są w konflikcie, który sprawia, że wydaje się całkiem możliwe cenienie niektórych z nich bardziej niż innych. Jednak każda iluzja opiera się na przekonaniu, że prawa chaosu - tak jak wszystkie inne prawa - są prawami porządku. Każda iluzja przestrzega tych praw całkowicie, oferując pewne świadectwo, że te prawa są prawdziwe. Pozornie łagodniejsze formy ataku nie są mniej pewnym świadectwem ich prawdziwości i przynoszą nie mniej pewne rezultaty. Jest rzeczą pewną, że iluzje przynoszą strach ze względu na to, iż nasuwają określone wnioski, a nie z powodu ich formy. A brak wiary w miłość, w jakiejkolwiek postaci, świadczy o tym, że chaos jest rzeczywistością.
Przekonanie o grzechu prowadzi do wiary w chaos. To wynika z tego, że taka wiara wydaje się być logicznym wnioskiem; uzasadnionym krokiem na drodze uporządkowanych myśli. Kroki do chaosu rozpoczynają się z ich punktu startowego. Każdy z nich stanowi inną formę postępującego odwracania prawdy, prowadząc coraz głębiej do przerażenia i coraz dalej od prawdy. Nie myśl, że jakiś krok jest mniejszy niż inny, lub powrót, po wykonaniu tego kroku, jest łatwiejszy, niż po wykonaniu innego. Każdy z nich jest całkowitym odejściem od Nieba. A gdzie twe myślenie się zaczyna, tam musi się kończyć.
Bracie, nie czyń ani jednego kroku na schodach do piekła. Gdyż uczyniwszy jeden krok, nie rozpoznasz powodów, dla których są podejmowane kolejne kroki. I one będą następować. Atak w jakiejkolwiek formie stawia twoją stopę na krętej klatce schodowej, która wyprowadza cię z Nieba. Jednak w każdej chwili można to wszystko przekreślić. Jak możesz wiedzieć czy wybrałeś schody do Nieba, czy drogę do piekła? Całkiem prosto. Jak się czujesz? Czy w twej świadomości mieszka pokój? Czy jesteś pewny, jaką drogą idziesz? I czy jesteś pewien, że cel Niebios może być osiągnięty? Jeśli nie, wówczas idziesz samotny. Poproś zatem swego Przyjaciela aby do ciebie dołączył i dał tobie pewność tego, gdzie idziesz.