Czyż nie jest prawdą, że nie rozpoznajesz niektórych form jakie przybiera atak? Jeżeli jest prawdą, że atak w jakiejkolwiek formie zawsze cię zrani, a ty przypisujesz swój ból atakowi jedynie jeśli występuje on w takiej formie jaką rozpoznajesz, wówczas musi z tego wynikać, że nie zawsze rozpoznajesz źródło bólu. Ale atak w każdej formie jest równie niszczący. Jego cel jest niezmienny. Jego jedynym zamiarem jest morderstwo, a jaka forma morderstwa służy zamaskowaniu olbrzymiej winy i panicznego strachu przed karą, który morderca musi odczuwać? Może on zaprzeczyć, że jest mordercą i usprawiedliwić swoje okrucieństwo uśmiechami, w czasie gdy atakuje. Mimo to będzie cierpieć i będzie przyglądać się swym intencjom w koszmarnych snach, gdzie uśmiechy znikają i wyłania się cel dotarcia do jego przerażającej świadomości, ustanowiony po to, by wciąż go ścigać. Albowiem, ten kto myśli o morderstwie, nie może uciec od poczucia winy, jakie ta myśl za sobą pociąga. Jeśli czyimś zamiarem jest śmierć, to jakie znaczenie ma forma, jaką ten zamiar przybiera?
Czy śmierć w jakiejkolwiek formie, niezależnie od tego jak przepiękna i dobroczynna nie wydawałaby się, jest błogosławieństwem i znakiem, że przemawiasz do swego bliźniego Głosem, który od Boga pochodzi? Samo opakowanie prezentu, nie czyni prezentu. Puste pudełko, jakkolwiek piękne i elegancko podane, nic przecież nie zawiera. I ani dawca, ani obdarowany nie mogą być zbyt długo w tej sprawie oszukiwani. Gdy odmawiasz przebaczenia swemu bliźniemu, atakujesz go. Nic mu nie dajesz i otrzymujesz od niego to samo, co mu dałeś.
Zbawienie nie jest żadnego rodzaju kompromisem. Iść na kompromis, to znaczy godzić się jedynie na część tego, czego chcesz - wziąć tylko trochę i zrezygnować z reszty. Zbawienie nie rezygnuje z niczego. Jest ono całkowite dla każdego. Jeśli pozwolisz, aby idea kompromisu pojawiła się w twym umyśle, to utracisz świadomość celu zbawienia, bo nie rozpoznasz go. Tam gdzie został zaakceptowany kompromis, świadomość celu zbawienia jest nieobecna, ponieważ kompromis jest wiarą, że zbawienie jest niemożliwe. W kompromisie utrzymujesz, że możesz tylko trochę atakować, trochę kochać i znać różnicę między jednym i drugim. Zatem on nauczałby, że trochę „tego samego” może jednak się różnić, a jednak „to samo” (w całości) pozostaje nienaruszone, jako jedno. Czyż mogłoby to mieć sens? Czyż możnaby to zrozumieć?
Ten kurs jest łatwy właśnie dlatego, że nie zawiera kompromisów. Jednak wydaje się trudny dla tych, którzy wciąż wierzą, że kompromis jest możliwy. Oni nie zdają sobie sprawy z tego, że gdyby tak było, zbawienie stałoby się atakiem. Jednak jest pewne, że przekonanie iż zbawienie jest niemożliwe, nie może podtrzymywać cichego i spokojnego zapewnienia, że ono przybyło. Przebaczenia nie można odmówić tylko częściowo. Nie jest też możliwe, aby coś atakować z jednego powodu, a kochać z drugiego - i rozumieć przebaczenie. Czyż nie chcesz rozpoznawać ataku na twój pokój w jakiejkolwiek formie, jeśli tylko w ten sposób staje się niemożliwe stracenie go z oczu? Pokój może pozostawać jaśniejący przed twym wzrokiem duchowym, zawsze wyraźny i nigdy poza jego zasięgiem, tylko wtedy jeśli go nie bronisz.
Ci, którzy wierzą, że pokoju można bronić i że atak na niego jest usprawiedliwiony, nie mogą postrzegać pokoju w sobie. Jak mogliby wiedzieć, że on tam jest? Czy mogliby zaakceptować przebaczenie, żywiąc jednocześnie przekonanie, że pewne formy morderstwa utrzymują ich pokój? Czy mogliby chętnie uznać fakt, że ich dziki i brutalny cel jest skierowany przeciwko nim samym? Nikt nie jednoczy się z wrogami ani nie łączy się z nimi we wspólnym celu. I nikt nie idzie z wrogiem na kompromis, ale wciąż go nienawidzi za to, czego on go pozbawił.
Nie myl zawieszenia broni z pokojem, ani kompromisu z ucieczką od konfliktu. Uwolnienie od konfliktu zawsze oznacza, że jest on zakończony. Drzwi są otwarte; opuściłeś pole bitwy. Nie zasiedziałeś się na tym polu bitwy, czołgając się w strachu, z nadzieją że bitwa nie zostanie wznowiona bo chwilowo nikt nie strzela, i że strach który towarzyszy temu miejscu śmierci, nie jest widoczny. Na polu bitwy nie jest bezpiecznie. Możesz tylko bezpiecznie spoglądać z góry na to pole i pozostać nietkniętym. Ale w samym centrum pola bitwy nie znajdziesz bezpieczeństwa. Żadne drzewo, które jeszcze stoi, nie da tobie schronienia. Żadna iluzja bezpieczeństwa nie przeciwstawi się wierze w morderstwo. Tu stoi ciało, rozdarte pomiędzy naturalnym pragnieniem porozumiewania się i nienaturalnym zamiarem by mordować i by umrzeć. Zastanów się, czy forma jaką przybiera morderstwo, może oferować bezpieczeństwo? Czy wina może być nieobecna na polu bitwy?