Kiedyś miałem spotkanie w Legionowie, w McDonaldzie. Po spotkaniu wyszedłem i zobaczyłem człowieka, który podjechał na parking samochodem, którego nie widziałem kilka lat a wiedziałem, że jest bardzo chory. Podeszedłem do niego i powiedziałem „cześć Marek, słyszałem że już na wykończeniu jesteś a ty zupełnie nieźle się trzymasz”. Zaczął się śmiać. Wróciliśmy z powrotem do kawiarni, usiedliśmy przy kawie, a on zaczął opowiadać.
Okazało się, że cztery lata wcześniej miał udar mózgu. Sparaliżowana prawa część ciała, przykórcz prawej ręki. Wszystkie czynności musiał się uczyć wykonywać lewą rękę. Rehabilitacja niewiele dawała i w pewnym momencie trafił do niego ktoś z Laminine. Zaczął stosować ten preparat i po 4 tygodniach już jadł prawą ręką a po 5 miesiącach zażywania podjechał pod McDonalda własnym samochodem jako kierowca. Zadałem mu pytanie: „czy to może działać też na Alzheimera?” Na tym zdjęciu jest moja mama a właściwie teściowa. Mama od kilku lat choruje, chorowała na Alzheimera. Właściwie to nie ma jednoznacznej diagnozy. Jedni lekarze mówią demencja starcza, drudzy Alzheimer. W każdym razie w tym czasie, kiedy spotkałem Marka, moja mama zupełnie nas nie rozpoznawała. Kiedy w jedną rękę dawałem jej ziemniaka i w drugą nóź – ona nie wiedziała co z tymi rzeczami zrobić. Była agresywna, męczyło ją to, spaliła nam kilka garnków. Wszyscy, i znajomi i lekarze, mówili że może być tylko gorzej i że najlepszym wyjściem dla mamy byłby dom opieki.
Faktycznie mieliśmy już dla niej przygotowany dom opieki. Tylko zwlekaliśmy, odkładaliśmy tą decyzję oddania jej do domu opieki, dlatego że kiedyś moja babcia zamieszkała na śląsku wylądowała w domu opieki i kiedy od czasu do czasu jeździłem ją odwiedzać, ona poprostu nie wiedziała kto ją odwiedza, o czym do niej mówię, mało tego, była poobijana, miała siniaki na rękach i twarzy, po prostu opieka w tym domu była jaka była. Za wszelką cenę nie chciałem dopuścić do tego, żeby mamę oddać do domu opieki. No ale nie było wyjścia. I właśnie na spotkaniu z Markiem zadałem mu pytanie: „skoro mówi że ten preparat jest taki rewelacyjny, czy zadziała na Alzheimera”. Powiedział, że on działa na wszystko. Troszeczkę mnie to cofnęło, ale zapisałem nazwę, wróciłem do domu i zacząłem grzebać w Internecie. Szukałem jakichś wiadomości. Wszędzie były same superlatywy. […] Zacząłem preparat dawać mamie. Pierwszego dnia jedna kapsułka rano i jedna wieczorem. Na drugi dzień dwie rano i dwie wieczorem. Na trzeci dzień trzy rano i trzy wieczorem, na tym poziomie zostałem. Już po pierwszych dniach widziałem różnicę w zachowaniu mamy. Stała się spokojniejsza, spokojnie spała itd. Po czterech tygodniach doszedłem do wniosku, że tak jak jest teraz może być do końca życia. Mama wiedziała już gdzie jest i co robi. Mało tego, biegała na grzyby i trafiała bez problemu do domu, mimo że przenieśliśmy ją do nas jak była już w trakcie choroby. Nie znała okolic ale bez problemu sobie radziła. I wtedy pomyśłałem, że preparat jest rzeczywiście rewelacyjny. Trudno było mi wyobrazić sobie, żeby coś tak działało.
W tym samym mniej więcej czasie spotkałem znajomą, która opowiedziała, że jej siostra […] jest chora na raka i jest na wykończeniu, leży w szpitalu i ma przerzuty. Okazało się że to gruczolak, przerzuty na nerki, na kręgosłup. Straciła wzrok i praktycznie lekarze nie dają jej szans. Powiedziałem znajomej, że jest taki preparat, który nazywa się Laminine, podobno czyni cuda, może spróbuj. […] W szpitalu dowiedziała się, że lekarze nie będą już jej siostry leczyć bo jest to ostatnie stadium nowotwora. Zalecają jedynie leczenie zachowawcze. […] Kupiła ode mnie Laminine i tego samego dnia zaczęła podawać siostrze. No i zaczęły dziać się cuda. Bo tylko tak można to określić…